Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Czy ktoś więcej wie? Wołodkowiczowie

22.08.2009 19:24
..........z nadesłanego listu!!!
    []

    Jeśli ktoś czytający może pomóc - niech to zrobi.

Odpowiedzi (39)

Strona z 2 < Poprzednia Pierwsza
9.02.2012 21:16
Wołodkowiczowie
Zapraszam do oglądnięcia albumu z Cmentarza w Sużananach Sužionys na Litwie
Są tam groby Wołodkowiczów
http://www.genealogia.okiem.pl/foto2/th ... ?album=358

20.03.2012 09:18
Pomagajmy sobie
- wklejam tutaj ogłoszenie jak niżej
umieszczone na innym forum już wprawdzie dawno bo 24 października 2008

przez Dorotę Wołodkowicz • fiestado8[wtymmiejscumałpka\op.pl która
„poszukuje informacji o rodzinie Wołodkowicz ze wsi Poiłga.
Być może już ta wieś nie istnieje”.

Może to ogłoszenie aktualne już nie jest , a może właśnie zainteresowanych tematem
Wołodkowiczów tutaj przywoła

25.04.2012 10:27
W o ł o d k o w i c z o w i e

Zapytanie do osób mających wiedzę, mających dostęp do archiwów.
-Kim byli rodzice Zofii
-Kiedy i gdzie urodziła się Zofia IDL po mężu Wołodkowicz
Na grobowcu widnieje wprawdzie rok 1842 ale są inne przekazy
z ktorych wynikałoby że urodziła się wcześniej.

30.06.2012 02:23
Dekszniany,
stare dziedzictwo Wołodkowiczów, należące dziś do tej linji, co się Witebską, lub Iwańską (od dóbr w gub. witebskiej) mianuje. Przez lat wiele Dekszniany były w ręku różnych dzierżawców, aż dopiero, od lat kilku, gdy je objął młody p. Józef Wołodkowicz z Iwańska, gospodarstwo prowadzi na siebie i choć właściciel rzadko tu zagląda, majątek, dzięki starannej opiece człowieka, który w nim za dziedzica rządzi, rozkwita i coraz lepszem gospodarstwem się chlubi. Tylko modrzewiowy, jak mówią, pałac, wzniesiony przed kilkudziesięciu laty, przez dziada podobno obecnego dziedzica, dotąd stoi niewykończony. Wieść niesie, iż ten, co budować zaczął, uląkł się jakiejś zlej wróżby i rzucił budowę, nie okrywszy jej nawet dachem. I smutny pałac stoi tak długie lata, niewykończony i nie zamieszkały.
Obok Putniki.
[Kurier wileński z 1910 r ]

W Kawiarence "W" gromadzimy wiedzę dot. rodów posiadających wspólny rdzeń WOŁODKO.
Jeśli Państwo ja posiadają - zachęcamy do współtworzenia bazy danych.
4.09.2012 09:40

Wołodkowiczów.
Zapraszam do " Bazy ZdjęĆ z Cmentarzy". Przybyło ich trochę w ostatnim czasie
Może odnajdą Państwo poszukiwane groby.
Może te zdjęcia Wołodkowiczów zachęcą do umieszczenia w "Bazie" już posiadanych
- ktorych inni poszukują
12.12.2012 12:07
Wołodkowiczom - podpowiadam!

Członkowie rodzin, krewni Wołodkowiczów pochowani we Wrocławiu!!

WOŁODKOWICZ KAROLINA(KALINA)
Cmentarz -GRABISZYN
1932-11-03 -1988-05-22
1988-05-26

WOŁODKOWICZ EDWARD
Cmentarz - OSOBOWICE
1912-06-30 -1986-07-24
1986-07-30

WOŁODKOWICZ JÓZEF
Cmentarz - OSOBOWICE
1900-03-10 -1979-08-20
1979-08-24

WOŁODKOWICZ STANISŁAWA
Cmentarz - OSOBOWICE
1917-05-08 - 1988-08-19
1988-08-25

WOŁODKOWICZ BRONISŁAW
Cmentarz - OSOBOWICE
1907-03-23 - 1980-04-07
1980-04-12

WOŁODKOWICZ WŁODZIMIERZ
Cmentarz - OSOBOWICE
1940-11-12 - 1978-05-15
1978-05-19

WOŁODKOWICZ MAŁGORZATA
Cmentarz - OSOBOWICE
1949-12-17 - 1993-07-17
1993-07-21

WOŁODKOWICZ FELICJA
Cmentarz - OSOBOWICE
1908-06-07 - 1994-07-22
1994-07-27

WOŁODKOWICZ PAWEŁ
OSOBOWICE
1933-08-20 - 1995-12-20
1996-05-14

WOŁODKOWICZ HENRYK
OSOBOWICE
1937-05-06 - 2001-11-13
2001-11-16

WOŁODKOWICZ KRYSTYNA
OSOBOWICE
1948-10-10 -2004-11-21
2004-11-27

WOŁODKOWICZ ANNA
OSOBOWICE
1905-10-30 - 1989-09-02
1989-09-13

WOŁODKOWICZ ANDRZEJ
OSOBOWICE
1912-10-10 - 1981-02-05
1981-02-12

" Portal -Genealogia Polaków " ma dość miejsca w swojej Bazie Zdjęć - by w niej
utworzyć bazę zdjęć grobów Wołodkowiczów
zapraszam do jej tworzenia. Pomóż tym którzy szukają sladów swoich krewnych

www.wroclaw.pl/wyszukiwarka_grobow.dhtml
23.01.2013 21:22
Wołodkowiczowie poszukujący - coś dla Was !!!
Franciszka Wołodkowicz, córka mińskiego stolnika Mariana Wołodkowicza była od 1775 r żoną i
Brunona Floriana Strawińskiego ( ur. w 1750 r.) s. Ignacego Strawińskiego
Brunon Florian przejął od ojca tytuł starosty słonimskiego z posiadłościami Nakryszki i Mirowszczyzną. Brunon i Franciszka osiedli w Nakryszkach .
Florian ufundował w Nakryszkach bibliotekę i wyposażył ją w wiele cennych zbiorów piśmiennych. Według herbarza K. Niesieckiego Bruno Florian Strawiński zmarł w 1787 roku w wieku 37 lat. Jednakże te dane nie potwierdzają się . Zachował się sądowy dokument podpisany przez starostę Bruno Floriana Strawińskiego w 1789 roku.
. Pewne jest to , że Bruno zmarł w ostatnich latach XVIII wieku lub na początku XIX wieku a Franciszka na pewno przeżyła swego męża.
Po jego śmierci pozostała Franciszka z trzema synami- Janem, Józefem i Adamem.
Franciszka zbudowała niedokończoną przez jej męża świątynię w Nakryszkach.
Zbudowana z kamienia świątynia została ostatecznie ukończona w 1821 roku.
Niełatwe były stosunki wdowy Strawińskiej z mieszkańcami Nakryszek, jej poddanymi. Była dla nich sroga.
Np. Cyprian Stepura został zakuty w kajdany za jakieś przewinienie i zamknięty w dworskiej piwnicy.
Franciszka kazała ciężko pracować swym poddanym, także tym kobietom ktore były w ciąży.
Franciszka zmarła w około 1830 roku.
Po jej śmierci majątek w Nakryszkach został podzielony na trzy części.
-Jan Strawiński otrzymał Majątek Nakryszki i podległe mu wsie:
Gonczary, Kołpienniki, Nagórniki, Nowiki, Chobotki, Rusaki, Porzecze, Tuchanowicze, Girycze
-Józef Strawiński otrzymał Chwiniewicze i Pacewszczyznę.
- Adam Strawiński powinien dostać Mirowszczyznę,
ale za udział w powstaniu 1830 roku został pozbawiony swej części majątku. Dopiero w 1840 roku w Petersburgu zostało rozpatrzone jego odwołanie, na mocy którego miał możliwość przejęcia majątku i powrotu na ojcowiznę.

Więcej o potomkach Franciszki i nie tylko
przeczytasz na b. interesującej stronie
http://historicus.pl.tl/Litewska-genealogia-.-.htm
25.05.2013 00:50
Ze strony
http://www.podbrodzie.info.pl/index.php?pid=6

Henryk Wołodkowicz (Genrik Volodkowić) wnuk Józefa Wołodkowicza i Jadwigi Wołodkowicz (Frąckiewicz)
syn Tadeusza Wołodkowicza i Heleny Wołodkowicz (Kieżun) genrik[małpka]zevra.lt

To może poprosimy o podzielenie się wiedzą genealogiczną o Wołodkowiczach
z Litwy. Może akurat ktoś jej poszukuje

http://www.podbrodzie.info.pl/index.php?pid=6
28.05.2013 23:27
Pani Hanna Grobicka z Wołodkowiczów h. Radwan
zamieszkała w Knoxville, Tennessee w Stanach - odeszła.

Uroczystości pogrzebowe
odbędą się na Warszawskich Powązkach
w dniu 3 czerwca 2013- o godzinie czternastej
na które rodzina zaprasza

Rodzinie składamy wyrazy żalu i współczucia.
11.07.2013 22:22
Groby Wołodkowiczów na
Cmentarzu Bernardyńskim w W I L N I E

• Jakob Wolodkowicz (1750 - 1842)
• Julian Wolodkowicz ( - )
• Juljan Wolodkowicz (1792 - 1844)

• Stanislaw Wolotkowicz ( - 1945)
• Maria Wolotkowicz ( - 1932)
• Katarzyna Wolotkowicz ( - 1912)
• Kazimierz Wolotkowicz ( - 1959)

Zobacz więcej
http://www.atminimoknyga.lt/infoList.php?id=8
11.05.2014 03:50
Najstarszym z Wolodkowiczow w moim drzewie jest Andrzej Wolodkowicz 1772 - 1832 Wilniszki , parafia Niemenczyn
dane z Geneteki
13.05.2014 09:13

Bardzo się cieszę. Zapraszamy do wstawienia swojego drzewa genealogiczngo.
Właśnie to miejsce odwiedzają Wołodkowiczowie rozsiani dzisiaj po świecie
ktorzy poszukują swoich poprzedników.
Twoje dane tutaj wstawione mogą być wsparciem dla innych.
Czekamy na fotografie grobów Wołodkowiczow , także
na wspomnienia o NIch.
1.06.2014 17:50
Czy ktoś wie coś na temat
Feliks wołodkowicz urodzony w wilnie w 1895 roku. Imiona rodziców Paweł i Wiktoria.
wydaje mi się ,że miał rodzinę o nazwisku Bojko lub Bujko w wilnie.
Prosze o informacje.
12.06.2014 21:52
"Życie wciąż niesie niespodzianki"
    Mój ojciec Feliks Wołodkowicz pochodzi ze wsi Hanczarowszczyzna koło Turgiel. Mama Konstancja Wołodkowicz z domu Bujko - ze wsi Ażewicze, również koło Turgiel. Rodzice mamy mieli dworek, 30 ha ziemi i ok.10 ha lasu.

    W rodzinie było dziesięcioro dzieci (5 dziewczynek i 5 chłopaków). A ponieważ starym utartym zwyczajem zwykle na gospodarstwie i roli zostawali potomkowie płci męskiej , dziewczynki, choć i chodziły do szkoły początkowej, musiały poszukać sobie pracy w służbie u obcych. Moja mama np. była gospodynią i niańką dzieci u swojej starszej siostry.

    Ojciec i mama znali się od dzieciństwa. Dla obu wsi - Hanczarowszczyzny i Ażewiczów kościół w Turgielach był kościołem parafialnym. Rodzina Wołodkowiczów zwykle u rodziny Bujków zostawiała konia i wóz, przyjeżdżając do kościoła i obie rodziny udawały się na nabożeństwa, festy i inne uroczystości do Turgiel. A kiedy dzieci dorosły, spotykały się na zabawach. Cmentarz w Turgielach przez wiele lat był naszym cmentarzem rodzinnym. Jest tam też pochowany mój dziadek Antoni Bujko (ojciec mojej mamy), który przez wiele lat był zakrystianem w kościele turgielskim. Ślubu dla moich rodziców udzielał w 1955 r. ks. Józef Obrębski, który w pamięci naszych rodzin z obu stron zapisał się jako człowiek oddany ludziom i Bogu. Dlatego, jeszcze za życia mojej mamy, nabyliśmy jego wspomnienia ?Żywot jak słońce? ( jest tam też mowa o Turgielach), wydany przez Polskie Wydawnictwo w Wilnie . Jest to swoista bezcenna relikwia rodzinna.

    Ojciec po wojsku znalazł pracę w Wilnie jako kierowca. Tam też był zameldowany przy ul. Tatarskiej. Jednak nie było warunków, by zamieszkać z rodziną. Mama zawsze podkreślała, że miała dość tej "pańszczyzny" i chciała być sama sobie gospodynią na własnych śmieciach. Dlatego za namową jej ciotki - Anny Bielawskiej, mieszkającej w Kuprijaniszkach pod Wilnem, wynajęli tam skromny pokoik. W Kuprijaniszkach przyszła na świat, jako "dziecko wątle i chorowite", moja starsza siostra Irenka, która w niespełna roczek zmarła na zapalenie płuc. Był to rok 1958.

    W dwa lata później rodzice w tychże Kuprijaniszkach zaczęli budować dom. Ja urodziłam się jesienią 1960r, a w styczniu 1961r. rodzice świętowali moje chrzciny i jednocześnie wprowadziny do własnego wymarzonego lokum. W tym domu mieszkam teraz ze swoimi dziećmi i mam nadzieję dożyć tu do starych lat.Za mego dzieciństwa latem jeździliśmy zwykle do dziadków - rodziców mojej mamy. Pamiętam z dzieciństwa te piękne widoki nad Mereczanką i lasy pełne malin i czarnych jagód. Wspólne święta w licznym gronie rodziny... Nigdy potem nie pachniały tak wielkanocne jajka i gwiazdka z nieba nie była tak bliska. A wtedy zdawało mi się, że naprawdę słyszę w Wigilię Bożego Narodzenia jak rozmawia bydło w oborze, uraczone świątecznym opłatkiem... Mama była osobą gospodarną i cichą. Nigdy niczego nie kazała robić, tylko radziła: "Pomyśl", "zastanów się", "nie śpiesz". Wymagała jednak porządku w domu. Ojciec był człowiekiem nerwowym, popędliwym. Czasem więc wynikały konfliktowe sytuacje, jednak z czasem zwykle pamiętamy jedynie dobro, a zło trzeba przebaczać.

    Spełniło się marzenie mojej mamy, co do domu, jednak co jakiś czas wracały smutne wspomnienia o utraconym dziecku. A ja, będąc uczennicą klas początkowych, zostałam potrącona przez ciężarówkę. Wydawało mi się, że idę brzegiem szosy, a potem nie pamiętałam już nic... Prawie trzy miesiące spędziłam w szpitalu. Miałam uszkodzoną czaszkę. Od tego czasu źle słyszę i trzęsie mi się głowa. To szczególnie widać, jeżeli jestem zdenerwowana. Straciłam rok szkoły. Znalazłam się w innej klasie, w nowym i obcym mi środowisku, ale na każdej przerwie przychodziłam do swojej klasy. Najbardziej wdzięczna jestem swej nauczycielce polskiego Leokadii Lewinowej- Czerkaszynej i koleżance Lili Czerniawskiej.

    Pani od polskiego, Lola (tak ją nazywaliśmy nieoficjalnie) Czerkaszyna była poważną i wymagającą na lekcji, ale wspaniałym człowiekiem i przyjaciółką na przerwie i na wycieczkach. Wysoka, urodziwa, dystyngowana, zawsze efektownie ubrana (nigdy nie podnosząca głosu w trakcie zajęć) potrafiła niejednego ucznia zaczarować na amen. Spotykam ją i dziś. Zawsze rozmawiamy, choć i nie byłam najlepszą uczennicą. Mimo zmagań z czasem, zachowała w sobie ślady urody, a kultura zostaje przy człowieku przez całe życie. A ja takich ludzi lubię i... podziwiam.

    Lilia Czerniawska była wzorową uczennicą. W mig się uczyła, ale czasem obrywała za to, że bez przerwy gadała. Zawsze pełna zwariowanych pomysłów, choć nigdy głupich. Pełna fantazji we wszystkim. Więc podobało mi się i jak się porusza, i jak czesze, i jak ubiera i jak potrafi być duszą towarzystwa . Wyróżniała się spośród nas. Jej dziadkowie mieli kiedyś majątek i w rodzinie zostały "wielkopańskie" maniery. Dziś z perspektywy czasu myślę, że w naszym życiu powszednim ma swój sens i porcelanowa filiżanka do herbaty, atłasowa kokarda i pamiętnik. Ciotka Lili mieszka w Warszawie. Lilia spędzała tam wakacje letnie, a po powrocie opowiadała z zachwytem o Wilanowie i Janie Sobieskim , Łazienkach i królu Stanisławie Poniatowskim..., a ja nic nie mogłam z tego zrozumieć. Dopiero jak zaczęłam czytać książki historyczne stały się i dla mnie te rzeczy bliskie. Moja najbliższa koleżanka, naśladując ciotkę starała się mówić językiem literackim, a nie językiem mieszkańców naszej wsi i to mi też imponowało. Odwiedzała mnie w domu, gdy nie chodziłam do szkoły i byłam w nią zapatrzona, jak w lustro. Po latach co rok była na moich urodzinach. Pamiętam 1971r., kiedy zawiozła mnie do swego nowego mieszkania w Lazdynai. Atmosfera była niezwykle serdeczna i gościnna. Nigdzie mnie tak dobrze nie było, jak właśnie u niej. Po takich wizytach nie chciałam wracać do domu...

    Kiedy po zlikwidowaniu szkoły w Kuprijaniszkach (była to polska szkoła ośmioletnia) zaczynałam naukę w Niemieżu, nie było mi łatwo. Spotkałam tu takich wspaniałych i wyrozumiałych nauczycieli, jak Danuta Sołtanowicz, Ludmiła Skrobot, i obecnego dyrektora szkoły (kiedyś mego nauczyciela fizyki) Alfreda Bujnowskiego. Do tejże szkoły chodziły moje dzieci, uczyły się w tychże murach, miały tych samych nauczycieli... To właśnie Lilia kazała mi w wielkiej chwili zwątpienia uwierzyć we własne siły. Prawie codziennie jeździłam do Wilna, gdzie mieszkała i ona pomagała mi odrabiać lekcje, wypożyczała książki, uczyła pisać wypracowania. Kiedy przed kilku laty wyjeżdżała za granicę, ja zadzwoniłam do niej i tylko ryczałam do słuchawki, a ona mi mówi : "Bądź silna. Ty zawsze byłaś silna". Będę te słowa pamiętać przez cale życie.

    Tej siły naprawdę trzeba było i potrzeba dużo. Niekontrolowane ruchy głowy, powstałe w wyniku wypadku przeżytego w dzieciństwie, sprawiły, że często mnie odtrącali rówieśnicy. Podobnie byłam nieraz traktowana przez dorosłych i rodzinę. Matka i ojciec byli tymi, na których mogłam polegać i którym byłam potrzebna , ale ojciec zginął śmiercią tragiczną. Miałam wtedy 20 lat. Żyliśmy z tego, co mama wyhodowała na polu. Po ukończeniu szkoły średniej marzyłam o tym, by uczyć się w szkole handlowej. W zaświadczeniu lekarskim neuropatolog napisała, że kategorycznie zabrania uczyć się. Tak marzenie się rozwiało... sytuacja materialna zmusiła szukać pracy. Imałam się różnych prac, ale bez dyplomu mogłam być tylko robotnicą. Nie wszędzie chciano mnie przyjmować - wygląd zdradzał osobę chorą.

    Przyznano mi grupę inwalidzką. Co miesiąc mogę więc liczyć jedynie na 200 Lt. Najdłużej pracowałam w zakładzie "Elfa". Zostałam na bruku, jak i wielu innych. Człowiek pracuje, stara się, a tak niełatwo jest dzisiaj odzyskać swoje pieniądze. Każdy pracodawca uważa za normalne wycisnąć wszystkie soki z pracującego i nie zapłacić nic lub jak najmniej. Zwróciłam się na Giełdę Pracy i zostałam skierowana na 3 lata do spółki akcyjnej "Julvita" w Skojdziszkach. Wystawiono mnie i 7 innych po 3 miesiącach (przyjęto nową partię do pracy), gdyż właściciel nie chciał płacić państwu za nas podatku. Za trzy miesiące pracy otrzymałam 1500 litów i żadnej kompensacji za zobowiązania względem mnie na okres 3 lat. Kiedy znów zwróciłam się na Giełdę Pracy, rozmawiano krótko: "Skierowaliśmy panią na 3 lata. Nie należało podpisywać żadnych papierów " A, że nie otrzymałabym nawet pieniędzy na chleb, nie miałabym czym karmić dzieci, nikogo to nie boli i nie obchodzi.

    Po śmierci ojca zaczęło się nieciekawe życie. Wyszłam za mąż w 1983 r. (małżonek zmarł w ubiegłym roku na gruźlicę). Urodziłam dwoje dzieci - syna i córkę. Nasz tata nie chciał nic w domu robić, tylko spać, jeść, do tego popijać i żyć cudzym kosztem. Musiałyśmy w polu i ogrodzie radzić same, a ja jeszcze chodziłam do pracy, bo trzeba było wszystkich żywić. Ze szkoły wyniosłam zamiłowanie do książek . A kiedy jest mi źle, to chwytam za bajki czy jakąś gazetę i dziesięć, dwadzieścia razy czytam ten sam tekst. To wspaniałe odprężenie. Zapominam o całym świecie. W taki sposób relaksuję się i dziś.

    Mąż dzieci odtrącił. Zdecydował się na rozwód i wychodząc z domu mojej mamie, dzięki której to wszystko jakoś funkcjonowało, powiedział ,że jest szczęśliwy, iż się od nas odczepił. Był naprawdę godzien politowania. Wyhodowałyśmy z mamą dzieci same. A kiedy mama zmarła i opadły mi ręce, sąsiedzi pomogli we wszystkim. Nie wiem, jak bym sobie poradziła bez nich. W trudnych chwilach zawsze ostoją byli sąsiedzi - naprawdę dobrzy ludzie - i kościół. Córka dotąd śpiewa w chórze u św. Teresy. Syn był przez wiele lat pomocnikiem ministranta. Przed kilku laty wraz z grupą parafian wyjechaliśmy na pielgrzymkę do Gdańska. Byłam szczęśliwa, gdyż nawet w Połądze nad Bałtykiem litewskim nigdy nie byłam...

    Ojciec swoje dzieci nie odwiedzał nigdy, nawet w święta. Alimentów nie płacił. Prowadził życie nieustabilizowane. Pracując nieoficjalnie miał nas i nasze problemy "gdzieś". A kiedy jego choroba zaczęła postępować, rodzina zwróciła się do mnie z prośbą o poświadczenie pewnych dokumentów, by mógł otrzymać grupę inwalidzką. Targały mną różne uczucia. Zadzwoniłam o poradę do koleżanki Lili, poradziłam się i spełniłam swój obowiązek człowieka i chrześcijanina. A kiedy rodzina zawiadomiła o pogrzebie, pojechałam. Teraz dzieci otrzymują z racji utraty karmiciela na dwoje 163 lity. Śmiechu warte, by za 81 Lt 50 ct. na miesiąc wyżywić i ubrać nastolatka, kiedy matka jest bezrobotna i inwalidka. Znów zarejestrowałam się na Giełdzie Pracy, ale z ręką na sercu mówię, że nie patrzę na to optymistycznie. Dzieci sprzedają na bazarze kwiaty i warzywa...

    Życie wciąż niesie niespodzianki. Trudno, bym po czterdziestce ze swoim stanem zdrowia oczekiwała wielkich zmian. Chciałabym jednak, aby moje dzieci miały jakiś zawód i znalazły stałą pracę. Osobiście marzę o spokoju. Chcę spokojnie żyć, jeżeli da Bóg jeszcze pracować i mieć na przysłowiowy chleb powszedni.
Liliana Narkowicz

Może ten artykuł trochę wyjaśni albo przybliży
14.07.2014 11:02
Wołodkowicz Konstanty Konstanty WOŁODKOWICZ.
    W Monte-Carlo zmarł 8 b. m. znany filantrop, ś. p. Konstanty Wołodkowicz, w 82 roku życia.
    Zmarły, dorobiwszy się na handlu w Odessie ogromnego majątku, spędzał najchętniej ostatnie lata swego pracowitego życia w umiłowanym przez siebie Krakowie. Tu hojnym darem 180 tysięcy koron przyczynił się do wybudowania wspaniałego Domu akademickiego, w którym, obok pomieszczenia dla Towarzystw akademickich, 120 niezamożnych studentów ma bezpłatne pomieszkanie.
    Ś. p. Wołodkowicz ofiarował nadto gminie m. Krakowa dwa piękne pomniki: Fredry i Chopina. Akademia Umiejętności posiada od niego także kilka poważnych legatów. Zmarły był też wielkim przyjacielem Rusinow i wielbicielem poezyi Szewczenki. Wielki biust tego poety narodowego Ukrainy wykonał na jego zamówienie artysta-rzeżbiarz Godebski. Wołodkowicz darował go następnie Rusinom we Lwowie. Nadto ufundował ś. p. Wołodkowicz jedno duże stypendyum dla młodych uczonych rusińskich, studyujących zagranicą.
    TI 1909
....iiiiiiiii


Fragment prasowy pochodzi z dziennika "Kurjer lwowski" 1902, nr 325 (23 XI)

„W czasopiśmie "Architekt" z 1904 tak opisywano (prawdopodobnie sam Pokutyński: patrz podpis) nowy dom studencki: "Dom akademicki w Krakowie. Od dłuższego szeregu lat było życzeniem Bratniej Pomocy Uczniów Uniw. Jagiell, zbudować własny dom — życzenie, to wreszcie doszło do skutku i dom Akademicki stanął — i został zeszłego roku do użytku oddany. Część kosztów budowy wynoszącą 50.000 kor. pokrył fundusz Bratniej Pomocy, który zebrano pod egidą Radcy Dworu prof. dr. Korczyńskiego ze składek, bali etc. Główne zaś koszta w sumie 270.000 kor. złożył fundator budynku p. Konstanty Wołodkowicz z własnych funduszów. Czynem tym umożliwił zbudowanie domu, noszącego dziś jego nazwisko jako fundatora. Zaznaczyć należy, źe trudności prawno-formalnej natury o mało nie przeszkodziły dojścia do skutku fundacyi domu— i tylko cierpliwej energii p. Wołodkowicza zawdzięczyć należy, że trudności te nie wywołały zaniechania całej akcyi. Pod względem technicznego wykonania, budowa projektowaną była zupełnie skromnie, główny nacisk położono na trwałość wykonania i praktyczność. Budynek był początkowo w mniejszych rozmiarach projektowany i postawiony w granicach dwóch bocznych ryzalitów; po wyprowadzeniu tej części pod dach, dobudowany został narożnik wraz z salą jadalną w suterenach. Budynek zaopatrzony jest w ogrzewanie centralne, częściowo gaz i łazienki; oprócz mieszkań studentów około 100 pokoi, mieści w sobie salę bilardową, czytelnię, bibliotekę, a w podwórzu kręgielnię. Trudności techniczne okazały się tylko przy fundamentowaniu — na gruncie zupełnie błotnistym, — szczególnie w miejscu sali jadalnej w suterenach, w której zamiast ścian działowych, zbudowano głęboko fundamentowane filary, dźwigające sufit sali i ściany wszystkich 3'ch piąter. J. P. "

Więcej !!!! zobaczysz i przeczytasz

http://kalendariumdawnejprasy.blogspot. ... chive.html
14.07.2014 15:02
Dotyczy Zofii Wołodkowiczowej z d. Idl
(zapisy historyczne w "Słowie Polskim")Wołodkowiczowie  Zofia, Władysław  i  Bolesław  także  grób  sióstr zakonnych  Sercanek

Morderstwo.
Kraków, 25 czerwca (1900). Według nadeszlych tu
wiadomości w sprawie zamordowania p. Zofii Wołodkowiczowej;
jechała p. Wolodkowieżowa samą w przedziale I. klasy. Jej służąca jechała II. klasą.'
P. Wołodkowiczowa poleciła służącej, aby przyszła ją obudzić na stacyi w Popieluchach, gdzie chciała
odwiedzić znajomych państwa Brzozowskich. Kiedy służąca na stacyi w Popieluchach we¬
szła do wagonu, w którym jechała p. Wołodkowiczowa, zastała już tylko zimnego trupa.
Morderstwo popełniono widocznie przed kilkunastoma godzinami.
Morderców — jak słychać — miało być trzech..
Jeden z nich miał być dymisyonowanym marynarzem rosyjskim. Podobno polieya jest na tropie morder¬
ców. Zabrali oni pani Wołodkowiczowej 18.000 rubli.
Pani Wołodkowiczowa zrobiła przed trzema łaty testament u p. Niemczewskiego w Krakowie.
Uniwersalnymi spadkobiercami miała ustanowić zgromadzenie SS. Służebniczek Serca Jezusowego i SS.
Nazaretanek. Testament zostanie utworzony w tych dniach.
Pan Konstanty Wołodkowicz, krewmy śp. Zofii, przybył do Krakowa.
Zwłoki p. Wołodkowiczowej zostaną sprowadzone do Krakowa.

http://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/

http://jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/plain-content?id=228266
Słowo Polskie. 1900, nr 293
14.07.2014 15:06
Przekaz z innej prasy dot. Zofii Wołodkowiczowej

TELEGRAMY GAZety LWOWSKIEJ

    Kraków, 25 czerwca; (Tel. pryw.).
    W spra.wie morderstwa. popełnionego
    a Pani W0łodkoWlczoweJ, domniema,
    Jakoby s. p. W 0łodkiewiczowa wiozła z sobą 18.000
    i jakoby zbrodniarz to wyśledził, są tylko
    pogłoskami.
    Przypuszczają, że ś. p. WołodkowlCzowa,! je-
    żeliby była miała jaką kwotę to byłaby prze-
    słała ją przekazem bankowym do jakiego
    Banku, oraz, że przy sobie miała nie wielką
    kwotę na koszta podróży. Stwierdzić atoli na-
    leży, że ani Bank hipotczny, ani Bank dla
    handlu i przemysłu, ale domy bankowe Ha-
    czynskiego lub Mendelsburga nie otrzymały
    żadnych przekazów na imię p. Wołodkowi-
    czowej. Cialo zamordowanej zostanie prawdo-
    podobnie przewiezione do Krakowa. Dziś, lub
    jutro przybędzie do Krakowa rodZina s, p.
    Wołodkowiczowej_

Gazeta Lwowska. 1900, nr 144
14.07.2014 15:11
Wołodkowicz Władysław i  Żona  Zofia oraz syn BolesławNa temat śmierci Zofii Wołodkowiczowej pisano też w Postępie"
* Kraków.
O zbrodni spełnionej na hrabinie Wołodkowiczowej dochodzą następujące szczegóły od jednego z jadących pociągiem podróżnych : W pociągach, idących od Odesy, oddział klasy I na 4 osoby wzięła śp. Wołodkowiczowa dla siebie, poleciwszy towarzyszce, jadącej klasą II, by ją zrana obudziła, gdyż miała pojechać ze stacyi Popieluchy do pp. Brzozowskich. W Popielu-chach przybyła towarzyszka do przedziału p. Wołodkowiczowej, gdzie oczom jej straszny przedstawił się widok. Na podłodze wagonu w kałuży krwi leżał trup p. Wołodkowiczowej z szeroką raną w piersi, zadaną widocznie nożem, i drugą w głowie, zadaną tę-pem narzędziem.
Na około trupa były porozrzucane różne kosztowności, jak kolczyki, brosze, bransoletki; 2000 rubli, które p. Wołodkowiczowa miała przy sobie, wyjeżdżając z Odesy, nie było. Lekarz kolejowy znalazł ciało jeszcze niezupełnie zastygłe, ztąd wniosek, że zbrodnię popełniono mniej więcej w okolicach Słobódki, o dwie stacye przed Popieluchami. Nie stwierdzono dotąd, czy śp. Wołodkowiozowe nie miała przy sobie nadto kwoty 18,000 rubli, których nadesłanie zapowiedziane było na ręce adwokata dr. Olearskiego w Krakowie, lecz dotąd nie nadeszły. Sp. Wołodkowiczowa zawsze wyrażała się do najbliż¬szego otoczenia z wielką obawą przed napaścią mordercy i zachowywała wszelkie ostro żności, jakby w przeczuciu swej śmierci. O ile słychać, testamentem, sporządzonym przed kilku laty, obdarowała swym majątkiem głównie klasztory Służebniczek i Nazaretanek. Testament będzie otwarty w dniach najbliższych w Krakowie.
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/plain-content?id=222375

Postęp 1900.07.04 R.11 Nr149 - Poznań
12.03.2016 11:40
Drodzy Wołodkowiczowie1 Czy w waszych poszukiwaniach natrafiliście może na Aleksandrę Możejko z wołodkowiczów córkę Ignacego mieszkającą w Malinowo? Bę dę wdzięczna za każdą najdrobniejszą informację. Pozdrawiam-Ewa
Strona z 2 < Poprzednia Pierwsza