Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Wizyta na plebanii

4.09.2009 16:45
Witam,
chciałbym podzielić się swoimi b. niedobrymi doświadczeniami przy zbieraniu danych do drzewa genealogicznego. Otóż w parafii jednego z sandomierskich miasteczek , w którym ponad sto lat temu mieszkał mój pradziadek, chciałem uzyskać odpisy z księgi chrztów : ksiądz wikary odesłał mnie do p. organisty, który wysłuchał uprzejmie mojej prośby i obiecał sporządzić kopię interesującego mnie dokumentu. Przyjął także pewną kwotę, zobowiązując się, że wyśle odpisy na mój adres ... Minęło kilka miesięcy i...nic. Ani listu, ani telefonu (zostawiłem wszystkie namiary) Z zupełnie innej strony doszły mnie wieści, że podobno p. organista uważa, że dostał za mało. Ile właściwie powinno się płacić za tego typu usługi : czy jest jakiś cennik, czy robi się to na zasadzie "Bóg zapłać"..? I co ja mam właściwie w tej sytuacji zrobić: poskarżyć się księdzu ; trochę głupio... Jest mi przykro i czuję się oszukany . Czy ktoś znalazł się już kiedyś w podobnej sytuacji?

Odpowiedzi (16)

5.09.2009 00:11
Myślę, że każdy z nas ma na swoim koncie pozytywne i negatywne wspomnienia dotyczące kontaktów z parafiami.
Ja również trafiłam w trakcie moich poszukiwań na wyrozumiałych księży i na takich, dla których ważniejsza była "ofiara" niż pomoc bliźniemu.
Trafiłeś na organistę, kogoś kto zainkasował pewną kwotę pieniędzy, zobowiązał się pomóc i nie dotrzymał słowa.
Zwykły oszust i tyle!
W trakcie moich poszukiwań miałam szczęście współparcować z proboszczami i wikarymi parafii, którzy dokładali wszelkich starań, aby moje poszukiwania były owocne. Z drugiej strony zdarzało się, że proboszcz parafii nie wiedział gdzie są księgi metryklane, pokazywał zmurszałe od wilgoci dokumenty lub "odsyłał z kwitkiem".
Nie wiem jakie są stawki za udostępnienie aktów metryklanych, ale sam fakt, że ktoś mógłby uznać wpłaconą kwotę za małą, przyprawia mnie o mdłości...
W naszej realności "Bóg zapłać" niestety może wydawać się za małą opłatą w stosunku do "trudu" jaki musi wykonać osoba szukająca danego aktu i odpisująca na podany adres...
Takie realia jaka rzeczywistość w której przyszło nam żyć!
7.10.2009 18:31
Jeśli ja bym miał w domu akta z 250 ostatnich lat napisane ręcznie niewyraźnym pismem w rozlatujących się książkach - na pewno bym za "Bóg zapłać" nie podjął się załatwiać każdej prośby "Panie, czy w tych książkach nie ma może Pytołkiewicza?"
Na takie pytania odpowiadałbym bardzo niegrzecznie "może nie ma"
Ksiądz i parafia nie są osobą, instytucją która zajmuje się rozdawnictwem. To tacy sami ludzie jak my, tyle samo pracy muszą wykonać i też chcą coś zjeść czy odpocząć, albo nawet pojechać na ryby. A przeszukiwanie ksiąg nie jest ich obowiązkiem który wykonują w godzinach pracy.
8.04.2010 10:28
Jeśli ja bym miał w domu akta z 250 ostatnich lat napisane ręcznie niewyraźnym pismem w rozlatujących się książkach - na pewno bym za "Bóg zapłać" nie podjął się załatwiać każdej prośby "Panie, czy w tych książkach nie ma może Pytołkiewicza?"
Na takie pytania odpowiadałbym bardzo niegrzecznie "może nie ma"
Ksiądz i parafia nie są osobą, instytucją która zajmuje się rozdawnictwem. To tacy sami ludzie jak my, tyle samo pracy muszą wykonać i też chcą coś zjeść czy odpocząć, albo nawet pojechać na ryby. A przeszukiwanie ksiąg nie jest ich obowiązkiem który wykonują w godzinach pracy.

Ksiądz i Parafia to na pewno instytucja,która niestety nie ma cennika.Czy można nazwać ,poszukiwania przez zainteresowane osoby dokumentów rodzinnych zakłócaniem spokoju księży?jeżeli tak postępują księża w Polsce,to czego możemy oczekiwać na plebaniach np.Białorusi?
8.04.2010 11:19
Przyjęliśmy jakieś chore założenie że wszystko powinno być sprawiedliwe. A więc po równo każdemu (cennik). Sprawiedliwość "po równo" (komunizm, liberalizm, kapitalizm) - nie jest ... sprawiedliwy, jest niestety nieludzki.

Kościół ma inną zasadę, lepszą, DLATEGO nie ma cennika. "Odwdzięczasz się ile możesz, i uważasz za stosowne". To jest zasada opierająca się na miłości. Miłość jest hojna, dobroczynna i wrażliwa.

W Polsce miejsce Kościoła było bardzo cenne. Właściciel ziemi (któremu zależało na ludziach którzy na tej ziemi mieszkali i pracowali) fundował kościół, klasztor, uposażał je w stałe dochody z gruntów. Dlaczego? Bo taki kościół zajmował się sprawami społecznymi. Właściciel z reguły wybierał taki zakon który wg niego był najbardziej miłosierny, rozważny, dobry. To na czym zależało najbardziej właścicielowi było podstawą wyboru czy zakon ma być bardziej kaznodziejski, bardziej szpitalniczy, czy żebraczy. Klasztor prowadził edukację, opiekę zdrowia, dbał o starszych, biednych, prowadził także zapisy metrykalne. Każdy kto mógł pomagał więc widząc że są to osoby z powołaniem do niesienia dobra.

Dzisiaj Państwo przejęło sprawy społeczne, daje wszystkim sprawiedliwie po równo - w efekcie mamy obrzydliwie bogatych cwaniaków i hedonistów oraz umierające z głodu staruszki. Do tego doprowadził chory mit sprawiedliwości - która jest rzekomo lepsza niż miłość.

Przekładając to na zapłatę za wypis metrykalny: Dzięki Bogu, że księża nie robią jeszcze cenników, bo to by znaczyło że nawet tam przestano kierować się wrażliwością a zaczęto wierzyć bez-duszność.
8.04.2010 19:43
Jeśli ja bym miał w domu akta z 250 ostatnich lat napisane ręcznie niewyraźnym pismem w rozlatujących się książkach - na pewno bym za "Bóg zapłać" nie podjął się załatwiać każdej prośby "Panie, czy w tych książkach nie ma może Pytołkiewicza?"
Na takie pytania odpowiadałbym bardzo niegrzecznie "może nie ma"
Ksiądz i parafia nie są osobą, instytucją która zajmuje się rozdawnictwem. To tacy sami ludzie jak my, tyle samo pracy muszą wykonać i też chcą coś zjeść czy odpocząć, albo nawet pojechać na ryby. A przeszukiwanie ksiąg nie jest ich obowiązkiem który wykonują w godzinach pracy.


Witam,

nie mogę się zgodzić z Darkiem.

Przede wszystkim w pierwszym poście była mowa o udostępnieniu ksiąg. Jeśli też ktoś się zobowiązał zrobić kwerendę i przeszukać księgi i nawet wziął za to zapłatę, to cytowany post mija się w założeniu z tematem wspomnianym przez leliwę. Szczególnie, że mowa jest o organiście, a nie księdzu.

Wielokrotnie spotykałam się z sytuacją, kiedy ksiądz udostępniał posiadane przez siebie księgi i nie robił z tego sprawy. Natomiast jeśli posiada u siebie
akta z 250 ostatnich lat napisane ręcznie niewyraźnym pismem w rozlatujących się książkach
i nie zamierza ich udostępniać, to jak najszybciej powinien przekazać księgi do Archiwum, a nie zachowywać się jak przysłowiowy pies ogrodnika. Tym bardziej, że archiwalne księgi metrykalne nie są prywatną własnością księdza.

Przeszukiwanie ksiąg metrykalnych natomiast jest powinnością kancelarii parafialnej w momencie, gdy dane są potrzebne do wypisu aktów sakramentalnych, typu aktu chrztu, ślubu etc.

Tak więc myślę, że nie należałoby tak radykalnie podchodzić do sprawy Darku. Tym bardziej, że we wspomnianej przez leliwę sprawie ktoś wziął za coś pieniądze i zobowiązał się do zrobienia czegoś, tak więc nie ma tu mowy o wykorzystywaniu "biednych" księży. Wszystko zależy jak zwykle od dobrej woli...

Pozdrawiam,
Marta
8.04.2010 21:48
Słuszna uwaga: wszystko zalezy od dobrej woli "posiadacza" ksiąg, chociaż czasami i od poszukujacego informacji.
9.04.2010 00:38
No tak - trudno się nie zgodzić z Wami (genarch, TomekS). Zobowiązał się, kasę wziął i zapomniał - tym bardziej że też się zdarzają różni organiści. Ja osobiście nie spotkałem się z takimi zdarzeniami a jeżdżę trochę po parafiach. Spotkałem natomiast osobę, która twierdziła, że niemal zawsze księża ją odsyłają z kwitkiem. Może miała pecha?

Księgi rozlatujące się - myślę że znalazło by się kilka osób które by oprócz znalezienia informacji w takich księgach po prostu zrobiły fotografie całości. Parafia dostałaby wszystko na płytce, a zdjęcia zostały by udostępnione u nas, ale nie ukrywam że przydałby się sponsor do takiego czegoś.
10.04.2010 22:06
Wiecie co? Można pomóc poszukiwaczom swoich korzeni i jeszcze zarobić pieniądze na jakiś szczytny cel. W dzisiejszych czasach wystarczy cyfrówką sfotografować księgi metrykalne chrztów, zgonów, akty małżeństwa itp. nagrać na płyty i udostępniać zainteresowanym za jakąś opłatą i niech sobie ludziska szukają. Wilk syty i owca cała. Piszę o tej opłacie, bo dobre fotografowanie zajmuje trochę czasu + nagranie płyty i wysyłka.Na początek trochę pracy, a później głównie kopiowanie. Dodatkowa korzyść: większe szanse na zachowanie informacji zawartych w starych księgach, a tak część z nich stanie się w końcu nieczytelna. Same parafie też potrzebują pieniędzy. Dlaczego więc tego nie zrobić?
16.04.2010 15:44
Zastanawia mnie jednak kwestia prawna, dotycząca dysponowania danymi z ksiąg parafialnych. A co do kwestii niesolidności owego organisty, to sprawa jest ju ż "podejrzana" w chwili zlecania poszukiwań organiście. Zazwyczaj "szefem" kancelarii jest proboszcz albo w jego zastępstwie wikariusz. Może jednak warto pojechać raz jeszcze i pogadać z organistą.
16.04.2010 16:37
Właśnie tak chcemy robić

tzn - jeśli kogoś interesuje materiał - może mógłby się zastanowić na zasponsorowaniem jej sfotokopiowania. To nie jest dużo większy koszt - a zdjęcia będą już ogólnodostępne w bazie. Potrzebny jest fundusz na takie działanie, ale wykonanie przyniesie korzyść wielu osobom.
16.04.2010 16:46
a jakie to sa koszty?
19.04.2010 12:37
Zależy to trochę od dostępu i objętości.
  1. dojazd - od 0 do ok 200 zł (w zasięgu do 200 zł powinny być wszystkie księgi parafialne, gdyż mamy osoby w różnych częściach Polski)
  2. ok. 100 zdjęć - ok godzina pracy na miejscu
  3. opracowanie techniczne ok. 3 godziny na profesjonalne przygotowanie zdjęć, poprawy, retusze, zmiana rozmiaru, wstawienie do bazy
  4. opracowanie merytoryczne - ok. 10 stron na godzinę - czyli ok. 10 g. pracy - przy założeniu że księga jest czytelna, i że opisujemy tylko najważniejsze (nazwiska, imiona, data).
Tak by wyglądała sprawa opracowania księgi. Oczywiście opracowanie merytoryczne można zostawić na później, albo zwykłym użytkownikom bazy, którzy społecznie to opracują - przepiszą na wersje cyfrową. W takiej sytuacji, w bazie mogła by się pojawić księga, gdyby był fundusz na nią ok. 200 zł. Zafundowanie kilku ksiąg naraz obniży koszty. Oczywiste jest też, że są osoby które chętnie by się podjęły takich rzeczy społecznie (pojechać, sfotografować) - zapraszam wówczas bardzo serdecznie.

Dodam jeszcze że wpłata 1zł na taki fundusz = 1 talar
19.04.2010 16:25
No więc poproszę bezcenny numer konta, niech mam swój wkład w to dzieło. W końcu ciągle korzystam ze żmudnej pracy innych, a innych możliwości pomocy genealogicznej nie mam jak tylko ta (przynajmniej narazie).
19.04.2010 20:43
Marcinie!
Ja również poproszę o numer konta
19.04.2010 21:01
Numer konta jest na dole tej strony
http://www.genealogia.okiem.pl/herbarz.htm

(podaje tak - bo się może zmienić a tam zawsze będzie prawidłowy)
19.04.2010 21:38
Przelew poszedł Otwórzcie serca i portfele