Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

babcia Hela 30.10.2014

30.10.2014 21:08
Los bywa czasem okrutny. Byłam dzisiaj na pogrzebie ojca znajomego. Rozmowa toczyła się wokół śmierci, wokół smutnych i tragicznych ludzkich losów. Opowiadałam swojej koleżance, że moja babcia Hela będzie za kilka dni obchodziła 95 urodziny. Byłam, mimo przykrej sytuacji, optymistycznie nastawiona do przyszłości. Planowaliśmy bowiem całą rodziną na początku listopada odwiedzić Babcię. Zastanawialiśmy się nad jakimś upominkiem, koszem kwiatów itp. Wspominałam pobyt w Pobiedziskach w lipcu. Wtedy to odwiedziłam Babcię i miałam możliwość z Nią porozmawiać. Pokazywała mi stare rodzinne zdjęcia, wspominała swoją młodość. Babcia wprawdzie trochę niedosłyszała, ale była sprawna fizycznie i pamiętała wiele zdarzeń z czasów jeszcze wojennych i powojennych. Wyjeżdżając, umówiłyśmy się na dalsze wspomnienia rodzinne w listopadzie. Już mi nic nie opowie. Odeszła dzisiaj we śnie. Cicho, spokojnie. Będzie nam Jej brakować. Szczególnie tej części rodziny, która mieszka w Pobiedziskach. Była jej centrum.Jednoczyła wszystkich, starych, młodych i tych najmłodszych. Przychodzili co niedzielę na wspólny obiad. Dom Babci był punktem, w którym krzyżowały się drogi rodziny. Przez wszystkie lata, praktycznie sama wychowywała dzieci. Szybko owdowiała. Oddała rodzinie całe swoje życie, a kiedy zestarzała się, czuła się szczęśliwa wśród swoich dzieci, wnuków i prawnuków. Kiedyś powiedziała mojej mamie, że dzieci były Jej całym szczęściem. Teraz ich zostawiła pogrążonych w żalu i smutku.
Zapalając dzisiaj znicz pod krzyżem za wszystkich członków rodziny, nie sądziłam, że po powrocie do domu, otrzymam tą smutną wiadomość. 1 listopada będzie dla mnie w tym roku wyjątkowo bolesnym dniem.

Komentarze (1)

20.02.2015 13:28
Jedenaście dni wcześniej zmarła najbliższa mi osoba - Matka. Dlatego też przeczytałem Pani tekst z wielkim wzruszeniem. To, co napiszemy o naszych drogich zmarłych, dobrze, że Pani to uczyniła, wprawdzie nie zbawi Ich (zbawia tylko Bóg), nie uwieczni, jednak na pewno coś z Nich ocali. To nawet nie są moje słowa. Wypowiedział je Przyjaciel na pogrzebie Mamy. Przeczytałem też następny Pani post o narodzinach dziecka. Obydwa wpisy sąsiadują ze sobą. W jednym jest smutek, ale już w drugim - RADOŚĆ.