Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Matka Celina Borzęcka (2)

24.03.2009 12:25
TERESA KALKSTEIN
SŁUGA BOŻA MATKA CELINA BORZĘCKA
(streszczenie)

Pobyt w Obrembszczyźnie wypełniała praca nad gospodarstwem i ulepszeniem majątku. Za przykładem pani Celiny obie córki rozwijały działalność charytatywną i apostolską. Stałe troszczyły się o ubogich, niosły im pomoc, oświecały prostaczków i pragnęły zdobyć jak najwięcej dusz dla Pana Boga. Jednego razu doprowadziły do spowiedzi 83-letniego staruszka a potem cieszyły się z tego jak dzieci.
Wreszcie dla Celinki nadeszła przełomowa w jej życiu chwila. Spotkała w Krakowie zacnego młodzieńca, Józefa Hallera, obywatela ziemi Kieleckiej. Od pierwszej chwili młodzi zrozumieli, że. są dla siebie stworzeni i mogą pójść w życie ręka w rękę. Celinka po długich modlitwach oraz naradach z matką i z O. Semenenko, w końcu zdecydowała się poślubić pana Józefa. Uroczyste zaręczyny odbywły się w lipcu 1879 roku, we Frohnleiten w Styrii. Zjechały się tu obie rodziny, Borzęckich i Hallerów, a wraz z nimi O. Semenenko. Pod jego kierunkiem obie panienki odbyły kilkudniowe rekolekcje.
Kilka miesięcy zeszło na przygotowaniach. Wreszcie obrzęd ślubny odbył się w Warszawie dnia 25 listopada 1879 roku, w kościele Panien Wizytek. W osobie zięcia pani Borzęcka pozyskała kochającego syna, który otoczył ją wielką czcią i pietyzmem, a w dalszych latach popierał jej dzieło swą radą i otaczał życzliwością. Młoda para serdecznie żegnana i błogosławiona podążyła do Częstochowy, a stamtąd do Giebułtowa, majątku rodziny Hallerów. Pani Celina wróciła z Jadwinią do Obrembszczyzny.
Po powrocie do Rzymu Pani Celina przystąpiła do realizacji zamierzenia którego wizję już od dłuższego czasu nosiła w sercu. Pragnęła utworzyć Zgromadzenie Zmartwychwstanek w którym mogła by się całkowicie poświęcić Bogu. Ojciec Semenenko który miał podobny cel wolał jednak oprzeć nowe Zgromadzenie na innej, już istniejącej organizacji zakonnej, by mu zapewnić mocną podstawę materialną i bytową. Z tego powodu starał się raczej przyłączyć panią Celinę do Sióstr z Boussou, lub Reparatek, czy wreszcie do Matki Siedliskiej z Nazaretanek. W tym celu pani Celina, we wszystkim posłuszna O. Semenence parę razy jeździła wraz z Jadwinią do Boussu i współżyła z tamtejszymi Siostrami. Nie spodobały jej się jednak różne trudności jakie siostry te stawiały do połączenia się z nimi. Utwierdziła się zatem w przekonaniu że jedynym sposobem na utworzenie Zgromadzenia jest jego fundacja. Na pierwszą pomocnicę i na współfundatorkę wybrała swoją córkę Jadwinię.
Jadwinia z natury żywa i wesoła a przy tym bardzo dowcipna miała teraz w sobie dziwną powagę, która ją czyniła jakby starszą i dojrzalszą. Pobyt w wiecznym mieście zaważył nie tylko na rozwoju intelektualnym. Młodziutka Jadwinia kochała Rzym jako swą drugą ojczyznę, i czuła się małą Rzymianką. Umysł jej nabrał wszechstronnej wiedzy. Zamiłowania artystyczne rozbudowały się wśród arcydzieł sztuki i piękna natury. Wybitna muzykalność, starannie kształcona i doskonała znajomość kilku języków nowożytnych stanowiły jej wielki atut.
Czas biegł jednak naprzód, dziewczątko przekształciło się w młodą panienkę. I na jej drodze zjawiały się kilka razy propozycje małżeńskie. Jadwinia odrzuciła je wszystkie ale nikomu nie tłumaczyła dlaczego.
Wczesną wiosną 1881 roku w Rzymie, na Via del Gambero nr 30, gdzie na trzecim piętrze zamieszkała podówczas pani Celina od trzech dni Jadwinia trwała, na rekolekcjach pod kierunkiem Ojca. Zakończyła je w dniu 25 marca po południu. Ojciec Semenenko przedstawił wtedy Jadwini zamiary jej matki: wielką ideę Zmartwychwstania i projekt fundacji nowego Zgromadzenia w Kościele. Potem odbył z nią stanowczą rozmowę w sprawie jej oddania się życiu zakonnemu. Po tej rozmowie Jadwinia klęcząc pogrążyła się w gorącej modlitwie. O. Semenenko również ukląkł i w milczeniu wspierał swą córkę duchowną. Dla Jadwini najcięższą ofiarą było poświęcenie swej niezależności i swobody. Dobrze to rozumiała. Po półgodzinnej modlitwie wstała rzuciła się przed nim na kolana i ze łzami w oczach zawołała „Fiat nihi. Niech mi się stanie! Oddaję się Panu.
Odtąd Jadwiga stanęła przy matce jako pierwsza podwładna i zarazem współfundatorka Zakonu. Pomimo wspólnych dążeń matka i córka były wszakże bardzo odrębnymi indywidualnościami. U Celiny przeważał element uczuciowy, serdeczne wylanie, otwartość, potrzeba dzielenia się z innymi swych myśli i uczuć. Przy tym to charakter silny, władczy stworzony do kierowania i rządzenia.
Jadwiga z natury była raczej zamknięta i pozornie chłodna. Nie czuła potrzeby wypowiadania się przed innymi, a z początku nawet z matką była powściągliwa. Wolała przeżywać wszystko sama w sobie, modlić się samotnie, chować tajemnicę w sercu swoim. W charakterze Jadwigi dominował wielki rozum, opanowanie uczuć, równowaga. Musiał upłynąć czas jakiś, zanim modlitwa i cierpienia wspólnie przebyte zjednoczyły te dwa typy.
Ojciec Semenenko dał zezwolenie i błogosławieństwo na zapoczątkowanie życia zakonnego. Sam nakreślił regułę dla młodego Zgromadzenia. Małe było to gronko bo oprócz matki i córki liczyło jeszcze zaledwie kilka osób przybyłych z Polski. O. Semenenko miał z Jadwigą co tydzień konferencję duchową na której w długich rozmowach umiejętnie ukierunkowywał jej bogatą umysłowość na życie zakonne. W okresie długiego nowicjatu jeszcze nie raz przychodziły Jadwidze rożne obawy, nieraz zakołatała dawna pokusa przeciw powołaniu. W takich chwilach Jadwiga znajdowała radę u Ojca Semenenki który utwierdzł ją w postanowieniu.
Ostateczne rozstanie się pani Celiny ze spokojnym i dostatnim życiem świeckim nastąpiło w grudniu 1882 roku. Matka i córka urządziły sprawy majątkowe na dłuższy czas nieobecności i pośpieszyły do Rzymu, by na same Boże Narodzenie rozpocząć życie zakonne. Smutne pożegnanie nastąpiło w Giebułtowie u pana Józefa Hallera. Pani Celina odrzuciła prośby Celiny pragnącej zatrzymać matkę i siostrę na święta.
Rano 24 grudnia 1882 roku gromadka pierwszych Zmartwychwstanek licząca zaledwie siedem osób obudziła się na tymczasowym lokum na Via in Arcione 88. Od początku Zgromadzenie stanęło otworem dla wszystkich narodowości. Siostry zajmowały się biedną ludnością i odwiedzały chorych. Prowadziły także przytułek dla bezdomnych i załamanych życiowo. Ich celem stało się również wychowanie małych dziewczynek i rozwijanie pracy katechetycznej w Parafii. Stosunki z Ojcami zmartwychwstańcami były dobre a nawet serdeczne. Ojcowie świadczyli Siostrom różne przysługi a Matka Celina odwdzięczała się im hojnymi darami. Sprawiła paramenta liturgiczne dla Kolegium Polskiego, kupowała kwiaty i świece do kościoła Ojców, a już specjalnie troszczyła się o potrzeby Ojca Semenenki.
Tymczasem Krakowski dziennik „Reforma” podał do publicznej wiadomości, iż nowe zgromadzenie powstało w Rzymie. Wywołało to szereg nieprzyjemnych konsekwencji. Przyjaciele i znajomi błagali w listach Matkę Celinę, by nie narażała siebie i córki na zawód, na stratę mienia i zdrowia. Niektórzy ostro krytykowali ją za łamie przyszłości Jadwini ciągnąc ją taką bladą i słabą do klasztoru. Ogół wątpił w prawdziwość powołania tak matki, jak i córki. Ojcowie zmartwychwstańcy zajęli stanowisko wyczekujące, a niektórzy krytyczne i nieufne. Pani Celina Hallerowa słysząc o tym wszystkim próbowała przekonać Ojca Semenenko że ani mama, ani Jadwinia nie mają powołania zakonnego w związku z czym woli aby jak najprędzej wracały do kraju, nie wystawiając się na kompromitację. Ojciec Semenenko stwierdził jednak krótko że jest ona w błędzie. Dla Matki Celiny chwile te były mocno wyczerpujące. Zmuszona była szukać nieraz porady u znakomitego homeoaty, Dr. Pompilij. Zdrowie siostry Jadwigi także negatywnie reagowało na te trudy i kłopoty. Zawsze miała silną anemię, była wątła i delikatna, a stale przepracowana. Często zapadała na migrenę lub ma gorączki reumatyczne.
W lecie 1885 roku Matka Celina pojechała do Kęt gdzie Ojciec Semenenko kładł kamień węgielny pod budowę kościoła i konwentu. To ciche i spokojne miejsce robi na niej bardzo duże wrażenie.
W sierpniu 1886 roku Matka Celina z Siostrą Jadwigą opuściły Rzym, udając się do Polski bowiem w międzyczasie państwo Hallerowie po sprzedaniu Giebułtowa przenieśli się do Obrembszczyzny, co zmieniło zasadniczo majątkową pozycję obu niewiast. Musiały one zatem na miejscu udzielić panu Józefowi Hallerowi plenipotencji i ułożyć warunki spłaty. Faktycznie rzecz biorąc, pozostały teraz bez domu własnego w kraju. Przebywającą w Obremszczyźnie Matkę Celinę, w sam dzień imienin Jadwigi, zaskakuje nowe niezrozumiałe zarządzenie Ojca Semenenki. Domagał się on stanowczo najszybszego zlikwidowania domku w Rzymie i przeniesienia się do Paryża. Przy całej czci i uwielbieniu dla Ojca Semenenki, Matka Celina, roztropna i mądra, trzeźwo patrząc na sytuację obecną i na najbliższą przyszłość nie mogła zrozumieć rozkazu w obecnym położeniu. Pomijając już inne argumenty, nawet z punktu finansowego cała koncepcja była niepodobną do zrealizowania. Wszak fundusze prawie doszczętnie się wyczerpały, a wpływy z majątku były minimalne. Próbowała to wyjaśnić śląc listy do Ojca Semenenki jednak on dalej przynaglał. W tej sytuacji Matka Celina postanowiła dłużej nie zwlekać i razem z córką wyruszyła w podróż. W powrotnej drodze zatrzymały się w Wiedniu. Matka Celina zapadła na zdrowiu, organizm jej nie wytrzymał ciągłych zmian i przejść gwałtownych. Musiała odpocząć kilka dni. Po naradzie wyruszyła do Rzymu, gdzie stanęła z córką dnia 6 listopada. W dniu 18 listopada Ojciec Semenenko umarł w Paryżu na zapalenie płuc.
Śmierć Ojca Semenenki, jedynego protektora Matki Celiny, zniweczyła wszystkie jej nadzieje. Przeciwności i utrapienia wszelkiego rodzaju zaczynały spadać kolejno na matkę i na córkę. W polonii rzymskiej stwierdzono że teraz musi się zachwiać Zgromadzenie Sióstr Zmartwychwstanek Dostojnicy kościelni nie chcieli jej dopuścić do siebie. Nie brakowało złośliwych krytyk, sądów, a nawet szyderstwa i wyśmiewania. Głośno się mówiono, że Matką Celiną powodowała próżność, ambicja, miłość własna, gdyż chciała być koniecznie fundatorką jak Matka Darowska, Matka Siedliska i inne. A tymczasem była tylko wielką damą światową Pewna nieprzychylna osoba w kraju napisała nawet jakąś powieść niesmaczną, w rodzaju paszkwilu czy satyry, ośmieszającą Matkę Celinę i jej pracę nad zorganizowaniem Zgromadzenia. Nie dosyć tego. Padło jeszcze fałszywe oskarżenie przed Kardynałem Wikarym Parocci. Ponadto pewien dostojnik kościoła, Polak bardzo znany w kołach rzymskich, mimo dawnej życzliwości swojej dla Zmartwychwstanek, zimno przyjął teraz Matkę Celinę z Siostrą Jadwigą, nie szczędząc przykrych uwag. Następnie krótko ostrzegł Ojca Przewłockiego, nowego generała Zakonu Zmartwychwstańców aby z panią Borzęcką raz skończyć. Sam Ojciec Przewłocki również był nastawiony nieprzychylnie. W swoim dzienniku pisał:
„Z panią Borzęcką wielka bieda. Wlazła jej do głowy fundacja zakonu. Ani rusz wytłumaczyć, próżność i pycha”.
Prawie wszyscy Ojcowie Zmartwychwstańcy zajęli stanowisko zdecydowanie nieprzychylne, odwracając się od Matki Celiny i nie chcąc nic więcej już wiedzieć o jej Zgromadzeniu. Matce Celinie pozostały tylko dwie alternatywy: albo wyrzec się swych poglądów i wraz z swymi siostrami przyłączyć do innego zgromadzenia, albo natychmiast wracać do kraju. Wreszcie sprawy zaszły tak daleko że Matce Celinie wprost polecono opuścić Rzym i wyjechać niezwłocznie do kraju.
Najbliższa rodzina nie pozostała na uboczu w roli biernego, oddalonego świadka tych ciężkich zmagań. Celina Haller przyjechała z mężem do Rzymu, aby z bliska wybadać sytuację, dopomóc matce do zlikwidowania domku zakonnego i zabrać wraz z ukochaną siostrą do Obrembszczyzny. Ale widząc je obie tak spokojne, ufne, a nawet pogodne, szybko odstąpiła od swojego zamiaru i nadal, popierała plany swojej matki. Trudności na dobitek wszystkiego, wzrastały ciągle. Siostry kolejno zapadały na zdrowiu Wreszcie niepowodzenia podcięły także odporny dotąd organizm Fundatorki i wątłe siły Jadwigi.
W ciągu następnych czterech lat Matka Celina borykając się nieustannie z różnorakimi trudnościami nadal pracowała nad rozwojem zgromadzenia. Sama ustaliła regulamin zakonny i zaprojektowała przyszły ubiór sióstr. W końcu małym zawiązkiem Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania ponownie raczył zainteresować się Eminencja Kardynał Wikary Parocchi. Przejrzawszy uważnie regułę i zachwyciwszy się jej treścią oraz efektami dotychczasowej działalności Zgromadzenia po dziesięciu dniach dopuścił Matkę Celinę na prywatną audiencję. Z wielkim zainteresowaniem dopytywał się o nieobecną wówczas w Rzymie współfundatorkę, na której widocznie opierał przyszłość zgromadzenia, poczym dał wreszcie aprobatę na oficjalne rozpoczęcie życia zakonnego. Pozwolił też otworzyć szkołę dla dziewcząt. Był to rodzaj szkoły zawodowej. Jej program obejmował obok religii i przedmiotów ogólnokształcących, udzielanych przez kierowniczkę Siostrę Jadwigę, naukę kroju, szycia, haftu i gospodarstwa domowego. Panienki z rodzin podupadłych majątkowo pobierały naukę bezpłatnie. W programie zawarte też było zwiedzanie pod kierunkiem Sióstr zabytków Wiecznego Miasta, oraz dalsze pielgrzymki i wycieczki. Urządzano przedstawienia i coroczny popis zwany „Saggio” na który zapraszano dostojne osoby i dygnitarzy kościelnych.
W dniu 2 lipca 1889 roku Matka Celina otrzymała wraz z córką prywatną audiencję u Ojca Świętego Leona XIII. Przedstawiła Papieżowi swe plany i zdała sprawę z dotychczasowej działalności, prosząc o aprobatę i błogosławieństwo. Ojciec święty żywo zainteresował się wszystkim i zalecił ufnie przetrwać wszystkie trudności.
Po długim wyczekiwani nadszedł wreszcie utęskniona chwila. Kardynał Wikary Parocchi w imieniu Kościoła, zdecydował się przyjąć śluby święte wszystkich sióstr, dając im uprzednio habit zakonny. Matce Fundatorce i jej córce udzielił od razu dyspensy od ślubów czasowych i postanowił że złożą obie profesję wieczystą, po tak długoletnim i gruntownym nowicjacie. W dniu 6 stycznia 1891 roku, osobiście przewodniczył uroczystości obłuczyn i profesji sióstr. Istnienie Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa stało się faktem.
Matka Celina teraz mając już sankcje władzy duchownej i pierwszą, choć nieoficjalna jeszcze aprobatę Rzymu, działała swobodnie i rozwija swoje dzieło. Córka jej Matka Jadwiga, jak zawsze skupiona i cicha stanęła przy matce swojej pragnąc ulżyć jej trudom. Podzielono się pracą i odpowiedzialnością. Wkrótce potem w klasztorku odbyło się uroczyste przyjęcie Dunajewskiego nowego polskiego Kardynała na które przybyli liczni przedstawiciele Polonii polskiej w Rzymie. Kardynał zwiedziwszy klasztorek i szkołę zaproponował Fundatorce, aby osiedliła się w Krakowie i założyła tam dom dla młodzieży. Matka Celina wyruszyła na fundację do Polski. Matka Jadwiga pozostała jako Przełożona domu rzymskiego, kierując dalej całą sprawą i kształcąc nowicjuszki.
Po przyjeździe do Polski pojawiły się jednak trudności. O tą samą lokalizację w Krakowie ubiegał się również inny Zakon. Eminencja Kardynał Dunajewski dał w zamian Fundatorce trzy miejscowości do wyboru w swej diecezji: Wadowice, Kęty lub Wieliczkę. Matka Celina wyruszyła na naradę do swego zięcia, bawiącego z rodziną w Krynicy. Pani Celina Hallerowa po raz pierwszy zobaczyła wtedy matkę w stroju zakonnym. Czwórka dzieci, garnęła się z czułością i miłością do babci. Po powrocie do Krakowa Matka Celina zamieszkała przy ulicy Batorego nr 8, w mieszkaniu państwa Hallerów. Tu podejmuje decyzję założenia Klasztoru w Kętach. Decyzję tę gorąco poparła świątobliwa Matka Łępicka która kiedyś otrzymała na budowę swego klasztoru Sióstr Kapucynek w Ketach dziesięć tysięcy reńskich od nieznanej dobrodziejki przez ręce Ojca Smenenki. Później dowiedziawszy się, że dobrodziejką tą była Matka Celina, w podzięce chciała koniecznie mieć ją przy sobie.
Ciche, spokojne miasteczko, położone w dolinie rzeki Soły, w uroczej okolicy, u stóp zachodniego Beskidu, rysującego się falistą linią na horyzoncie, bardzo spodobało się Matce Celinie. Zakupiła tutaj parcelę morgową z niewielką chatynką, za cenę pięciu tysięcy reńskich. Dnia 27 października 1891 roku w domku Kęckim rozpoczęło się życie zakonne. Okoliczne ziemiaństwo z wielkim zainteresowaniem dopomagało czynnie przy nowej fundacji.
Matka Celina od razu zapoczątkowała w Kętach pracę parafialną. Otworzyła ochronkę dla dziatwy miejscowej, szwalnię dla dziewcząt, kursy popołudniowe dla starszych panienek, a co najważniejsze Siostry objęły nauczanie katechizmu i przygotowanie do pierwszej Komunii świętej dzieci szkolnych. Najważniejszym problemem jest jednak budowa klasztoru. Z ogromną energią niemłoda już fundatorka bierze się do pracy. Niczym były dla niej trudy, kłopoty i niewygody. Trzeba myśleć o wszystkim, bo właściwie wszystkiego nie było. Brakowało parkanu dookoła całej parceli, nie było studni, ani też skrawka ziemi uprawnej. Matka Celina rozwija niezwykłą inicjatywę, zaradność i pomysłowość.
„Przyszła budowa, korespondencja, urządzenie domu, czuwanie nad Siostrami, obmyślanie planu ze stolarzem Czyżem i rzeźbiarzem Jarzębskim, zręcznym do rysunku, jazda do Kóz dla zamówienia wapna, umowa o drewno z włościaninem Wyradem, o kamienie dla fundamentów, które z Porąbki tu dostawiać będą, wykopanie dołu na wapno, z Burmistrzem z Oświęcimia (Śmieszko) umowa o wyrobieniu i dostawieniu cegły z zacnym człowiekiem - dzięki ci Panie, żeś go przysłał - oto zajęcia, które mi Pan Bóg daje...daj też Jezu, trochę pieniędzy, bo bez nich tak strasznie ciężko”.
Brak środków materialnych niemałym był utrapieniem dla biednej fundatorki i nieraz sen jej spędzał z oczu. Spłaty z Obrębszczyzny nikle się przedstawiały. Większe zasoby pieniężne dawno zostały wyczerpane długim, kilkunastoletnim oczekiwaniem w Rzymie oraz hojnym wspomaganiem kapłanów i różnych osób, będących w potrzebie. Matka Celina udała się na kilka tygodni w rodzinne strony, aby sprzedać część lasu i zebrać trochę grosza.
Wśród ciągłej pracy, niewygód i dotkliwego zimna, w skrajnym ubóstwie Matka Celina prowadziła swoje dzieło. Nieraz trzeba było zatykać słomą szpary w ścianach, odgarniać śnieg z przed zasypanych drzwi, z latarką w ręku torować sobie drogę do kościoła.
Poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę klasztoru i kaplicy odbyło się dnia 22 września 1892 roku. Aktu tego dokonał sam Ojciec Przewłocki Generał Zakonu Zmartwychwstańców. Miła uroczystość sprowadziła do Kęt grono zaufanych osób a wśród nich niewidzianą od roku Matkę Jadwigę.
Szybko rosną mury klasztoru którego cały pomysł, architektura wnętrza i plam nosi piętno Matki Celiny. Wielka prostota, ubóstwo, pewna surowa powaga, obok wdzięku i estetyki, uderzała każdego, kto zwiedzał klasztor Kęcki. Nawet najmniejszy szczegół został obmyślony przez Fundatorkę.
Matka Celina nie tylko sama kierowała budową lecz własnymi rękoma nosiła cegły i służyła robotnikom przy posiłku. Zajmowała się urządzeniem ogrodu, sadziła krzewy i drzewa, urządzała klomby i altankę z myślą o wytchnieniu dla sióstr i uprzyjemnieniu im życia. Opodal kazała zbudować drugi domek dla prowadzenia różnej działalności, wraz z pokojami dla rekolektantek i niewielkim apartamentem dla kapelana.
Budowę klasztoru ukończono w 1894 roku. Uroczystego poświęcenia kaplicy i klasztoru dokonał w dniu 24 września Ojciec Generał Przewłocki. Chcąc podkreślić swą życzliwość i zatrzeć dawne urazy ofiarował on Matce Celinie piękny złoty kielich dla Kęckiej Kaplicy. Nazajutrz w nowej kaplicy przystąpiły do pierwszej Komunii świętej dwie wnuczki Matki Fundatorki, Maniuta i Celinka Hallerowe które przygotowała do tej uroczystości ciocia Jadwiga.
Po zakończeniu budowy Matka Celina wzięła się do organizacji samego życia zakonnego. Oprócz istniejącej ochronki, szkoły dokształcającej i zawodowej, otworzono małą poradnię, zajęto się chorymi oraz higieną w miasteczku i okolicznych wsiach, uruchomiono wypożyczalnie książek. Założono również stowarzyszenie parafialne dla kobiet i dziewcząt.
Na koniec Matka Celina przystąpiła do organizacji Sióstr Zjednoczonych skupiających osoby świeckie, na co dzień pozostające w swoich ogniskach rodzinnych, ale przestrzegające reguły, ułożonej dla nich jeszcze przez Ojca semenenkę. Kierując domem i pracami w Kętach Matka Celina nie zaniedbywała Domu Generalnego w Rzymie. Każdego roku udawała się tam na krótszy lub dłuższy pobyt, aby zdać sprawę ze swych poczynań Kardynałowi Wikaremu Parocciemu i naradzić się z Matką Jadwigą.
W tym okresie Matka Celina kontynuowała zapoczątkowaną jeszcze w 1891 roku żmudną pracę nad zredagowaniem nowej Konstytucji. Zmodyfikowała dawny tekst i uzupełniła o nowe punkty.
W 1896 roku Matka Celina i siostry misjonarki wyruszyły z Kęt na misje do Bułgarii. W Peszcie nastąpiło rozstanie z Matka Jadwigą, zdążającą do Rzymu. Dalej Matka Celina, przez Serbię i Czarnogród , pojechała do Sofii a następnie przez granicę turecką do Adrianpola gdzie spędzono kilka dni. 14 listopada misja dociera do kresu podróży, w Malko Tirnowo. Siostry czekały teraz trudy misyjne, krańcowe ubóstwo, zimno, praca na odległym posterunku, w osamotnieniu i ciężkich warunkach, bez środków materialnych i bez znajomości języka bułgarskiego.
„Kamienie na przejściu do domku tak duże i niekształtne że kark łatwo skręcić można, sień bez podłogi, szkółka na lewo, ledwo zasługująca na tę nazwę; obok drugi pokoik nbez podłogi z oszarpanymi ścianami i szczelinami, ręką sięgnąć łatwo do sufitu, drzwi nieopatrzone, okna choć małe, stosunkowo lepsze i z żelazną kratą - stół jeden, krzesła żadnego, na deskach leżą sienniki wokoło dwóch ścian. Uprzejme ||Bułgarki pokryły je płachtami różnobarwnemi i zarzuciły sień kołdrami i ciepłymi wyrobami, by nam zimno nie było, nim się same nie urządzimy. Na ławkach usnęły zmęczone Siostry, dla mnie znaleziono na stryszku podpórki żelazne i parę desek na łużko, a kołdry i płachty Bułgarek ułatwiły posłanie. Gościnni Ojcowie dali nam wieczerzę, a samowar krajowy rozweselił uboga lecz podczciwą ich rozmównicę.”
Misjonarkom nie sprzyjała również sytuacja polityczna a zwłaszcza zaostrzający się konflikt pomiędzy rządem tureckim i narodem bułgarskim. Matka Celina tak opisywała ich nowe lokum:
Mimo nieregularnego życia Siostry od razu rozpoczęły pracę w szkole i ochronce. Czym szybko zdobyły sobie aprobatę miejscowej ubogiej ludności. Ostrość klimatu i wielkie niewygody podkopały zdrowie Matki Celiny wywołując u niej zapalenie oskrzeli. Ta jednak jakby nie zauważając choroby dalej kontynuuje swoją pracę.
Postępy czynione przez Siostry w krzewieniu wiary katolickiej wywołały złość i zawziętość miejscowych schizmatyków. W walce z nową wiarą uciekali się oni do podstępu i fałszerstwa a nawet do jawnego prześladowania. W tej sytuacji Matka Celina udaje się do Konsula francuskiego w Adrianpolu z prośbą o opiekę nad misją zwłaszcza że sprawy ogólne zgromadzenia nie pozwalają jej na dłuższy tu pobyt. Zapewniwszy bezpieczeństwo Siostrom w maju 1897 roku opuszcza Bułgarię.
W 1898 roku Matka Celina ponownie wyruszyła do Bułgarii. Tym razem towarzyszyła jej Matka Jadwiga. W Tyrmowie miejscowa ludność powitała obie Matki bardzo serdecznie. Każdy przyniósł co miał choćby dwa jaja lub garnuszek mleka. Wkrótce urządzono majówkę dla całej szkoły w okolice Tirnowo. Matka Jadwiga tak ją opisała:
„ Dolina między skałami przez którą ruczaj płynie, przyjęła nas mile; w cieniu drzew, tuż przy źródle, rozesłano nam dywany i poduszki, dzieci po wodzie biegały z rozkoszą, niewiasty rozłożyły ogień, na którym obiad ugotowały: mięso koźle, które porąbały z ryżem w wodzie. Dzieci usiadły na ziemi dokoła, rozkładając swe serwetki na murawie i bardzo delikatnie chlebem i paluszkami zjadały swą porcję; bób zielony i cukierki uzupełniły tę ucztę. Wesoło potem śpiewały, w gry się bawiły, a widok piłki uradował ten świat młody. Siostra Waleria przygrywała na harmonijce...Chłopcy bawili się osobno, a wreszcie wydelegowali trzech śmielszych do Nastajatielki z bardzo pokorną prośbą, aby im piłke pożyczyć do zabawy, obiecując, że nie uszkodzą. Żal było przerwać te uciechy dziecinne, ale zachód słońca zmusił nas do powrotu.”
Przed opuszczeniem misji tyrnowskiej Matka Celina złożyła wizytę urzędową wice-Gubernatorowi tureckiemu Kajmakamowi. Gubernator zapewnił obie Matki że Sułtan pozostawił każdemu pełną swobodę religijną, a zatem Siostry pod opieka rządu tureckiego mogą się czuć zupełnie bezpiecznie. Następnie oświadczył że zrobi co tylko w jego mocy aby opiekować się misjonarkami oraz prosił aby te zawsze udawały się do niego jeżeli będą miały jakieś sprawy.
W czerwcu po ukończonej wizytacji obie Matki opuściły cichy zakątek misyjny, żegnane z wielkim smutkiem przez Siostry i cała ludność Tirnowa.
Jeszcze w 1897 roku narodził się pomysł sprowadzenia Sióstr Zmartwychwstanek do Częstochowy. Zamiar ten poparło wielu wybitnych kapłanów w tym Ojciec Pius Pdzeździecki, Paulin z Jasnej Góry. Również Eminencja Kardynał Wikary Parocci wprost zachęcał Matki do działania na tym polu.
W tej sytuacji już w kwietniu 1898 roku Matka Celina wysłała do Królestwa Polskiego gromadkę Sióstr pod przewodnictwem Matki Jadwigi. Pierwszym punktem oparcia była dla nich Warszawa. Uzyskawszy tu niezbędne dokumenty Matka Jadwiga wraz z Siostrami wyruszyła do Częstochowy gdzie otworzyła placówkę na ulicy Starej 26 tuż koło Jasnej Góry. Praca rozwijała się bardzo opornie, wśród kłopotów materialnych, trosk i upokorzeń. Ponieważ w Kongresówce działalność zgromadzeń zakonnych była zakazana wszystko trzeba było robić w ukryciu, żyjąc stale pod groźbą rewizji, prześladowania, terroru, aresztu i deportacji. Jakby tego było mało na Zgromadzenie znów spadły krzywdzące oszczerstwa ze strony osób nieprzychylnych. Wszystkie te ciosy w pierwszym rzędzie godzą w Matkę Jadwigę. Która bierze to wszystko na siebie.
Mimo tych przeciwności w ukrytym Klasztorku zwanym powszechnie Domkiem pani Sołtan organizowało się życie zakonne. Większość osób nie wiedziała, że te skromne, ciche i pokorne osoby są siostrami zakonnymi. Nie domyślały się tego również władze rządowe. Siostry prowadziły szkołę, szwalnię, pracownie robót kościelnych oraz dom rekolekcyjny dla pań z inteligencji.
Niemal jednocześnie powstała placówka w Warszawie, gdzie się podówczas ogniskowało życie kulturalne całej Polski. Matka Celina zdecydowała się tam objąć zakład św. Jadwigi, przy ulicy Wiejskiej obok ogrodu Frascati. Był to rodzaj domu rodzinnego lub pensjonatu dla panien pracujących, utrzymywany przez komitet Opieki nad dziewczętami. Głównym zadaniem Sióstr było pogłębianie życia religijnego młodzieży im powierzonej poprzez doborowe konferencje, rekolekcje roczne, pogawędki, odpowiednią lekturę oraz rozmowy indywidualne. Siostry rozszerzyły ten program o zebrania towarzyskie, pogadanki, baliki i inscenizacje. Wkrótce Zgromadzenie otrzymuje propozycję objęcia w Warszawie kolejnej placówki. Jest nią zakład św. Anny przy ulicy Mazowieckiej 11, dla uczennic szkół średnich i studentek Uniwersytetu (w 1911 roku przeniesiony do własnego domu Zgromadzenia przy ulicy Mokotowskiej 55).
Matka Celina często zaglądała do Warszawy. Podczas jednej z takich wizyt otwiera trzecią placówkę. Jest nią Zakład Dobrego Pasterza w którym Siostry prowadzą wielką szkołę elementarną i ochronkę dla dziatwy ubogiej i opuszczonej. Wkrótce został on przeniesiony na ulicę Tarczyńską za rogatką Jerozolimską na peryferiach miasta gdzie znajdowało się największe skupisko biedoty warszawskiej.
Na placówkach w Królestwie jak wszędzie warunki życia były nader skromne i uciążliwe. Dodatkowo jeszcze Siostry musiały ukrywać się ze swym zakonnym charakterem. Nieraz były one zależne od komitetów, wizytatorów i osób świeckich, najczęściej nie wiedzących, iż mają do czynienia z zakonnicami. Były narażone na trudne sytuacje i dotkliwe upokorzenia. Czujne oko Fundatorki nieustannie pilnowało jednak tutejszych domów ażeby nie obniżył się w tych trudnych warunkach duch zakonny. W tym celu Matka Celina w czarnej sukni, z koronką na srebrnych włosach, przybywała na misje warszawskie, wizytując każdy dom.
Zgromadzenie nabierało rozmachu nadal jednak brak mu było oficjalnej pieczęci Kościoła na Konstytucji Zgromadzenia. Matka Celina zabiegała o jej aprobatę u Stolicy Apostolskiej. W 1898 roku miała już wszystkie potrzebne dokumenty, ale te złożone w ręce pewnego Barnabity, Konsultora zaginęły bezpowrotnie i wszystko trzeba było gromadzić od początku. Na razie zatem sprawa oficjalnej akceptacji Zgromadzenia musiała się odwlec.
W połowie grudnia 1899 roku zwrócono się już po raz trzeci z usilną prośbą do Matki Celiny o wysłanie Sióstr do Chicago. Fundatorka żywo przejęta losami polskiej emigracji tym razem wyraziła zgodę. Wytypowała cztery pionierki tej misji, na ich przełożoną naznaczając Matkę Jadwigę. Niestety słabe zdrowie nie pozwoliło uczestniczyć jej w tej podróży. W dniu 19 stycznia 1900 roku Matka Celina i Matka Jadwiga żegnały w Neapolu pozostałe uczestniczki wyprawy misyjnej za ocean. W dniu 2 lutego 1900 roku Siostry szczęśliwie dotarły do parafii Marianowo w Chicago i od razu rozpoczęły ciężką pracę misyjną. Kolosalny dom Marianowski mieścił w sobie prowizoryczny kościół, szkołę i mieszkanie Sióstr. W szkole liczba dzieci w ośmiu klasach sięgała wtedy tysiąca. Wkrótce sytuacja przerosła możliwości przysłanych Sióstr. Zapotrzebowanie na nowe siły dydaktyczne w Ameryce stale wzrastało. Już w maju Matka Celina musiała wysłać za ocean kolejne pomocnice a na jesieni jeszcze dwie następne. Wynikła potrzeba utworzenia tam nowicjatu. W 1902 roku po uzyskaniu zezwolenia Stolicy apostolskiej na jego otworzenie Matka Celina w towarzystwie swej córki Matki Jadwigi zdecydowała się wyruszyć osobiście do Ameryki. Po przyjeździe na miejsce mimo zmęczenia i niebywałych upałów obie Matki zabrały się do pracy wizytacyjnej i organizacji Nowicjatu w Chicago. We wrześniu Matki wróciły do Europy. Tymczasem Święta Kongregacja opierając się na fałszywych oskarżeniach, jakoby nowicjat w Chicago nie został erygowany według praw kościelnych i znajdował się w domu zbyt ruchliwym bez dostatecznego odseparowania młodzieży zakonnej od Sióstr Profesek, poleciła go nieodwołalnie zamknąć. Mimo silnej opozycji miejscowego duchowieństwa Matka Celina posłusznie wykonała zalecenie hierarchów Kościelnych.
W 1903 roku Kościół wydał przepisy prawno-zakonne na których opierać się musiały Reguły wszystkich Zgromadzeń. Dla Marki Celiny oznaczało to powrót do planów uzyskania oficjalnego dekretu zatwierdzającego Regułę Zgromadzenia. Ponownie zatem opracowuje tekst Konstytucji i składa w Świętej Kongregacji Zakonników. Niestety w tym momencie ponownie dały znać o sobie osoby nieprzychylne Siostrom Zmartwychwstankom, wysuwające poważne zarzuty przeciwko Założycielce i całej jej działalności. Naturalnie nie brakowało wyraźnych oszczerstw. Oskarżono Matkę Celinę, że zbyt wiele Nowicjatów założyła w Zgromadzeniu, nieproporcjonalnie do małej liczby jego członków. Przytoczono również sprawę nowicjatu w Chicago. Zakwestionowano również stosunek Zgromadzenia Sióstr do Ojców Zmartwychwstańców, czyniąc zarzut ze zbytniej zależności od Zgromadzenia męskiego, co było wbrew zaleceniom Kościoła. Wreszcie sama nazwa Zgromadzenia stała się nowym przedmiotem dyskusji, a zakres działalności sióstr wydał się niektórym osobom zbyt wielki. W dodatku padło oskarżenie, o to że Siostry w Bułgarii nieprawnie przyjmują Komunię świętą w obrządku wschodnim.
Wobec takich oskarżeń dla Zgromadzenia sytuacja zaczęła przedstawiać się bardzo groźnie. Miało ono do wyboru albo opuścić Rzym i pozostać tylko na prawie diecezjalnym albo czekać na wyrok Stolicy Apostolskiej który mógł się zakończyć nawet jego rozwiązaniem. Matka Celina przygotowała obszerny referat odpierający wszystkie zarzuty. Ale wzbudzona do niej nieufność pozostała. Jak się później okazało główną sprężyną, działającą przeciwko Zgromadzeniu był pewien zakonnik, któremu dawniej Matka Celina wyświadczyła wiele bardzo ważnych przysług. Dawniej przyjaźnie usposobiony do Sióstr Zmartwychwstanek, teraz z niewiadomego powodu robił wszystko aby im zaszkodzić. I dopiął celu. W 1904 roku sprawa dekretu utknęła w martwym punkcie. Za Matka Celiną coraz liczniej zaczęli się jednak wstawiać dostojnicy Kościoła. W 1904 roku prawda wyszła na jaw, wszystkie oszczerstwa upadły a ich twórcy sami teraz musieli się tłumaczyć. Dnia 26 maja Matka Celina uzyskała długo oczekiwana wiadomość o przyznani przez Kongregacje dekretu zatwierdzającego Konstytucję Zgromadzenia. Nazajutrz odbyła się formalna nominacja Urzędniczek Generalnych. Sprawa nie została jednak definitywnie zakończona gdyż wydanie dekretu wstrzymano do powrotu Wizytatora Apostolskiego z Ameryki.
Nadszedł rok 1905. Wizytator wrócił z Ameryki, a jego sprawozdanie wypadło przychylnie dla Zgromadzenia. W dniu 6 maja odbyło się posiedzenie plenarne w Świętej Kongregacji Biskupów i Zakonników na którym zapadła nieodwołalna decyzja o zatwierdzeniu Zgromadzenia Sióstr Zmartwychwstania Pana Naszego Jezusa Chrystusa i udzielenia mu Dekretum laudis (Dekretu pochwalnego). Po zaaprobowaniu Dekretu przez Ojca Świętego Piusa X w dniu 10 maja został on wręczony Matce Celinie i jej Asystentce Matce Jadwidze. 21 maja 1905 roku Matka Celina z całą Radą Generalną Zgromadzenia była na prywatnej audiencji u Papieża.
W dniu 27 września 1906 roku w Kętach, o godzinie 230 w nocy zmarła nagle Matka Jadwiga. W dniu poprzedzającym śmierć od rana zajęta była z Matką Generalną trudnymi sprawami Zgromadzenia. Poczta ranna przyniosła listy nie pocieszające, a wraz z nimi wiele nowych kłopotów i trosk, wymagających dobrego namysłu i rozstrzygnięcia. Obie Matki zasmucone naradzały się na planowanym wyjazdem do Krakowa. Matka Jagwiga pragnęła towarzyszyć Matce Celinie ale ta odmówiła. Dalsza część dnia zeszła im na pracy. Wieczorem jak zwykle była rekreacja miła i wesoła. Po modlitwach wieczornych Matka Jadwiga długo jeszcze chodziła po ogrodzie odmawiając różaniec. Potem poszła jeszcze do kaplicy. Wreszcie koło godziny dwudziestej trzeciej zamknęła kaplicę, cicho wsunęła klucze do celi Fundatorki i udała się na spoczynek. Około godziny drugiej po północy jej towarzyszka z celi usłyszała słabe jęki. Natychmiast wstała i zapaliła świecę znajdując Matkę Jadwigę omdlałą. Natychmiast zastosowała różne środki, by przywrócić chorą do przytomności, tymczasem silna zapaść trwała nadal. Zaniepokojona Siostra szybko pobiegła po Matkę Przełożoną , która zorientowawszy się że Matka Jadwiga jest już konającą, posłała po lekarza i po kapłana. Po krótkiej agonii Matka Jadwiga zmarła. Kapłan włożył oleje święte na stygnące zwłoki i udzielił absolucji. Doktor stwierdził iż powodem śmierci był anewryzm serca. Wszystko odbyło się zaledwie w przeciągu kilku minut. Dotąd Siostry nie miały odwagi iść do Matki Celiny i uprzedzić ją o bolesnej rzeczywistości. Wreszcie nieśmiało zapukały do drzwi jej celi i z lampą w ręku stanęły u łóżka Fundatorki, szepcząc trwożnie:
„Proszę matki, Matka Jadwiga zemdlała i jakoś nie możemy jej docucić
Matka Celina szybko się ubrała i wyszła z pokoju. Zgniewała ją pewna jak by bierność Sióstr, które otaczały chorą, a nie stosowały żadnych środków ratowniczych. Sama podeszła do dziecka, ujęła ją za rękę i zawołała po imieniu. Zacny doktor wysunął się z ukrycia, podszedł do Fundatorki i z bolesnym przejęciem oznajmił matce że śmierć już nastąpiła. Od łoża córki, sędziwa Matka Celina, powolnym krokiem sunęła pochylona wprost do kaplicy i spędziła tam dłuższy czas na modlitwie. Siostry zrospaczone i odrętwiałe z przerażenia, czekały z zapartym tchem, co dalej będzie. Matka Celina wyszła jednak z kaplicy, spokojna i mężna. Pośpieszyła uspokajać i pocieszać swe córki duchowe. Nadeszła chwila pogrzebu. Mnóstwo osób się zjechało, kaplica pełna była duchowieństwa i przyjaciół. Siostry opóźniały zamknięcie trumny, twierdząc, że Matka Jadwiga jest w letargu, i czekają na przebudzenie zmarłej. Wówczas Matka Celina ze zwykłą sobie siłą i energią rozkazała zamknąć trumnę niezwłocznie. Telegramy i listy kondolencyjne przysłali rzymscy dostojnicy, duchowieństwo na obu półkulach, znajomi, przyjaciele, a nawet przeciwnicy. Zajęły one kilka stron w kronice.
W 1909 roku Matka Celina nie zważając na swych 76 lat i na chorobę trawiącą organizm, przeprawiła się znowu za Ocean, aby zwizytować domy amerykańskie bowiem w międzyczasie placówki Zgromadzenia za Oceanem znacznie się rozrosły. Jeszcze w 1905 roku ukończono budowę domu Nowicjatu na Marianowie. W 1906 roku Matka Celina otworzyła placówkę w Chicago Heigts. W roku 1907 Matka Celina otworzyła placówkę w Schenectedy. W 1908 roku powstał dom wraz ze szkołą na farmie w osadzie Kraków w stanie Nebraska zaludnionej przez emigrantów małopolskich.. Matka Celina spędziła w Stanach Zjednoczonych kilka miesięcy, wśród najcięższych upałów i wyczerpującej pracy. Do Kęt powróciła dopiero 19 września.
W ostatnich latach swojego życia Matka Celina nadal prowadziła surowy i prosty tryb życia. Nie pozwalała sobie na żadne ulgi lub wygody, nawet usprawiedliwione wiekiem i słabym zdrowiem. Choroba jednak czyniła postępy. Ranka na nodze , spowodowana upadkiem na statku, w powrotnej podróży z Ameryki w 1909 roku, nie goiła się wcale, prawdopodobnie na skutek diabety. Słuch znacznie się przytępił, a rozwijająca się głuchota zaczęła coraz bardziej dawać we znaki.
Listem okólnym z dnia 25 listopada 1910 roku matka Celina zwołuje pierwszą Kapitułę Generalną w Rzymie. Pragnie omówić z Siostrami najważniejsze sprawy Zgromadzenia, nadając mu ściślejszą organizację i urządzić wszystko według prawa Kościelnego. Chce także przygotować drugie zatwierdzenie Konstytucji.
Pierwsza Kapituła Generalna została uroczyście otwarta w Domu Macierzystym w dniu 28 kwietnia 1911 roku. W jednomyślnym głosowaniu Kapituła obrała Matkę Celinę, jako Przełożoną Generalną dożywotnią. Na tych ważnych i doniosłych obradach kapitularnych Matka Celina zapisuje w testamencie cały swój majątek Zgromadzeniu
Na kilka tygodni przed śmiercią, Matka Celina, wizytując domy pod zaborem rosyjskim, zatrzymała się na pewien czas w Warszawie, gdzie odwiedziła też przyjaciół Zgromadzenia.
Na jesieni 1913 roku Matka Celina wybierała się ponownie do Rzymu. Chciała zdążyć jeszcze przed zimą gdyż czekało tam na nią wiele ważnych spraw. Na dworcu kolejowym w Częstochowie, w sobotę dnia 18 października pożegnała się z tutejszymi Siostrami i odjechała do Krakowa. Tam zatrzymano się jak zwykle w małym skromnym pokoiku wynajmowanym przy ulicy Batorego 8. Tu zapadła na zwykły lekki bronchit. Jednak w wyniszczonym organizmie choroba czyniła szybkie postępy przekształcając się wkrótce w ogniskowe zapalenie płuc. Najznakomitsze powagi lekarskie świata Krakowskiego odbywały nad Matką nieustanne konsylia. Zastosowano najnowsze środki lecznicze, tymczasem wszystko okazuje się bezskuteczne. Zjechały się siostry z Kęt i z Rzymu. Matka Celina witała je serdecznie. Pani Celina Haller sama złożona choroba w Obrembszczyźnie nie może przybyć do ukochanej matki. Przyjeżdża za to jej najmłodsza córka. Nadeszło również telegraficznie Błogosławieństwo Ojca Świętego. Mimo cierpienia Matka Celina nie straciła pogody ducha. Umierała w ubogim pokoju, leżąc na wytartej kanapie, w rodzaju starego tapczana. Przed śmiercią prosiła aby złożono ją na podłodze. Lecz żadna z obecnych stale przy niej Sióstr zakonnych nie odważyła się wypełnić tego polecenia. Przyszło małe polepszenie. Wszyscy mieli jeszcze złudne nadzieje uratowania chorej. Potem jednak nastąpiło najgorsze. Noc z soboty na niedzielę wskazywała bliski koniec. Już o czwartej rano, dnia 26 października gromadziły się siostry dookoła Fundatorki. Matka Celina siedząc w fotelu, spokojna, przytomna, majestatyczna, błogosławiła każdą siostrę kolejno. Szczególne błogosławieństwo złożyła swojej asystentce Siostrze Antoninie Sołtan, Zmatwychwstance będącej i jej nieżyjącą córką z nią od samego początku.. Nieobecne siostry błogosławiła na odległość. Po udzieleniu przez księdza ostatniej komunii Świętej i odpustu na godzinę śmierci Siostry przeniosły Matkę na posłanie. Nie mogła już wtedy mówić, wzięła zatem kartkę, ołówek i zaczęła kreślić ostatnie słowa. Później Matka Celina spoglądała już tylko na krucyfiks, umieszczony naprzeciwko jej łoża. Od czasu do czasu przenosiła wzrok na ukochane Siostry. Agonia się przedłużała. Gromnica paliła się z daleka, Siostry święconą wodą czyniły znak krzyża. Ksiądz modlił się z brewiarza Gdy widać było że śmierć już się zbliża Siostry podały Matce Celinie zapalona gromnicę. Ta utkwiwszy wzrok w jej płomieniu trzy razy głębiej odetchnęła. Ksiądz uczynił jej na czole znak krzyża, ostatni raz dał absolucje i głowę Matki złożył na poduszkę. Było dziesięć minut po siedemnastej, dnia 26 października, w niedzielę. Wszyscy pozostali na chwilę w milczeniu. Siostry płakały. Śmierć bez trwogi i grozy wycisnęła na rysach Matki Celiny znamię pokoju i majestatu. Sługa Boża zdawała się odpoczywać po trudach żywota. Pokój ubrano kirem i zdjęto fotografię pośmiertną.
We wtorek 28 października, o godzinie dziesiątej rano przewieziono zwłoki do kościoła Ojców Zmartwychwstańców, a po mszy świętej na dworzec. W kondukcie pogrzebowym licznie uczestniczyło duchowieństwo, zakonnicy i zakonnice. Za trumną postępowała rodzina i Siostry Zmartwychwstanki. Nazajutrz 29 października o godzinie 900 rano na dworcu kolejowym w Kętach powitano zwłoki Matki Fundatorki. Wielki orszak żałobny złożony z kapłanów, zakonników, Sióstr i wiernych procesjonalnie odprowadzał je do kaplicy zakonnej, gdzie rozpoczęły się msze święte. Po południu żałobną psalmodię przy zwłokach przerwał radosny a rzewny Magnificat, śpiewany przez Siostry, stosownie do życzenia, wyrażonego przez Matkę Celinę przed śmiercią. Około godziny szesnastej wyruszył ogromny pochód z kaplicy Kęckiej, odprowadzając zwłoki Fundatorki do grobowca zakonnego.
Dnia 29 października 1913 roku, w osiemdziesiątą rocznicę swych urodzin, Matka Celina Borzęcka spoczęła na cmentarzu Kęckim, obok swej córki Jadwigi.
Dnia 27 listopada 1937 roku trumny ze szczątkami świątobliwych Fundatorek przeniesiono z wielką pieczołowitością z cmentarza do kaplicy zakonnej z Kętach, Po mszy złożono je pod kaplicą w specjalnie w tym celu wybudowanej osobnej skromnej i prostej krypcie zamykając je w sarkofagach w których spoczywają do dziś.
Źródło: Kalkstein Teresa C. R. - Sługa Boża Matka Celina Borzęcka. Rzym 1950.
Genealogia Borzęckich z Obrembszczyzny

1. Karol, syn ? i ??. Urodzony w ? X roku. Zmarł w ? 19 maja 1854 roku. + w ? w 1817 roku Petronela Zawadzka, córka ? i ??. Urodzona w ? w 1795 roku. Zmarła w ? 11 marca 1851 roku. Dzieci: Józef i Teresa.
1.1. Józef, syn Karola i Petroneli Zawadzkiej. Urodzony w ? 29.09.1820 lub 1821 roku. Zmarł w Wiedniu 13.12.1874 roku. + w Wilnie 26.11.1853 roku Celina Rozalia Leonarda Chludzińska, córka Ignacego i Klementyny Kossow. Urodzona w Antowilu 29.10.1833 roku. Zmarła w Krakowie 26.10.1913 roku. Dzieci: Kazimierz, Maria, Celina, Jadwiga Petronela Klementyna.
1.1.1. Kazimierz, syn Józefa i Celiny Rozalii Leonardy Chludzińskiej. Urodzony w Obrembszczyźnie X roku. Zmarł w Obrembszczyźnie 12.01.1856 roku w wieku kilkunastu dni. Bezpotomny.
1.1.2. Celina, córka Józefa i Celiny Rozalii Leonardy Chludzińskiej. Urodzona w Obrembszyźnie 22.11.1857 roku. Zmarła w ? 19.05.1914 roku. + w Warszawie 25.11.1879 roku Józef Antoni Juliusz Haller, syn ? i ??. Urodzony w ? X roku. Zmarł w ? 5.11.1923 roku.
1.1.3. Maria, córka Józefa i Celiny Rozalii Leonardy Chludzińskiej. Urodzona w Obrembszczyźnie w 1851 roku. Zmarła w Obrembszczyźnie 08.1861 roku.
1.1.4. Jadwiga Petronela Klementyna, córka Józefa i Celiny Rozalii Leonardy Chludzińskiej. Urodzona w Obrembszczyźnie 1.02.1863 roku. Zmarła w Kętach 27.09.1906 roku. Panna. Siostra zakonna
1.2. Teresa, córka Karola i Petroneli Zawadzkiej. Urodzona w ? 13.07.1830 roku. Zmarła w ? 7.04.1871 roku. + w ? około 1750 roku Kazimierza Ignacego Marcina Jeleńskiego, syn ? i ??. Urodzony w Komorowicach 12.11.1826 roku. Zmarł w ? 30.07.1893 roku.
http://www.redbor.pl/genealogia/archiwum/kalkstein.htm