Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Zaleski Feliks herbu Lubicz (1892-1926)

29.10.2010 21:54
Feliks Zaleski (ur. 1892, +1926) jako syn inżyniera Kazimierza Zaleskiego i Felicji ze Strumiłłów.
Ojca stracił w roku 1901, dzieciństwo spędził we Lwowie, w latach 1903 do 1911 uczęszczał do gimnazjum i liceum w Lembergu (Lwów),
w latach 1911 - 1917 studiował w Wyższej Szkole Technicznej w Monachium (Koeniglich Bayerische Technische Hochschule in Munchen)
Skończył fakultety mechaniczny (1914)i elektrotechniczny (1917)
W roku 1914 we wrześniu został żołnierzem Legionów Polskich I Pułk I Brygada, niestety jego zapiski z przebiegu służby wojskowej zaginęły.
Pozostał ślad po nich w artykule Ewy Roch Wyrzykowskiej z Głosu Azotów z 1992. Służbę wojskową skończył prawdopodobnie już w roku 1914
z powodu kłopotów zdrowotnych.
W latach 1917 do 1919 pracował w Monachium w Wackerchemie, po odzyskaniu niepodległości wrócił do Polski i pracował kolejno:
- W galicyjskich Akcyjnych Zakładach Górniczych w Sierszy w latach 1919 do czerwca 1920
- Jako kierownik budowy Elektrowni Okręgowej w Pruszkowie od 24 czerwca 1920 do 15 lipca 1922
- od roku 1922 współpracował z Ignacym Mościckim i innymi w organizowaniu pracy Chorzowskich Zakładów Azotowych
Zmarł tragicznie w lipcu 1926 roku.
W roku 1921 ożenił się z Eugienią, córką Józefa Klara, dzieci:
Helena (1922-1965) - mąż Tadeusz Dąbrowski, 2 dzieci
Kazimierz (1924-1969) - żona Irena z domu Andruszewicz, bezdzietny
Felicja (1925-1988) - mąż Marcin Strokowski, 3 dzieci
Oto treść listu Eugeniusza Kwiatkowskiego ministra przemysłu i handlu z 8.07.1926
Wielce Szanowna Pani!
Straszny cios, który tak nagle dotknął Panią wywołuje nie tylko najgłębsze, najpełniejsze współczucie, ale przejmuje i mnie osobiście nieopisaną żałobą i bólem. Nie mogę wprost wierzyć, nie mogę pogodzić się z tą myślą, że Felka, tego jasnego i promiennego Człowieka, tego serdecznego Kolegi, tego znakomitego inżyniera i organizatora, tego wybitnego uczonego, który tyle uznania i szacunku w nas budził, już między nami, przy pracy twórczej, nie ma. Nie mając prawa ku temu, wciąż, do ostatniej chwili łudziłem siebie, że ta straszna wieść - to nieprawda!
Bo gdybym nawet mógł przestać czuć jak Jego kolega i przyjaciel, gdybym zapomniał nawet o Jego wielkich zasługach wobec Chorzowa w ciągu pełnych czterech lat wyczerpującej pracy, gdybym mógł nie myśleć wciąż o Nim - jako Dyrektor tej wybitnej placówki, na której wspólnie walczyliśmy i zwyciężaliśmy wszystkie trudności i przeszkody, to nie mogę nigdy, nigdy pogodzić się, że w taki przypadkowy sposób ubył Polsce - jeden z niezwykłych twórczych ludzi.
Tej biednej dziś Polsce ubył tak niezwykły Człowiek, w kwiecie wieku, rokujący niebywałe nadzieje, tak, że nie mam Go nawet z kim porównać!
To też rozumiem, ten straszniejszy ból Pani. Nie mam ani prawa ani sił pocieszać! Chcę tylko zapewnić, że uczynię wszystko, by pamięć Jego trwała w Chorzowie na zawsze. Pozwalam sobie też prosić najuprzejmiej, by w razie potrzeby zechciała Szanowna Pani zawsze liczyć na moją pomoc i tak zasłużone przez Jej Męża poparcie.
Łączę wyrazy głębokiego szacunku oraz zapewnienie, iż w tej najcięższej chwili nie przybywam osobiście dlatego, że sam nie umiałbym ze spokojem znieść tej tak tragicznej a tak bolesnej prawdy
Eugeniusz Kwiatkowski