Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Śmierć Platera

12.04.2008 13:06
Rodzina
Ojciec-Józef Krzysztof Donat "Broel" Plater
Matka-Antonina Sołtan
Syn-Leon Joachim Błażej "Broel" Plater

Ostatnie chwile Leona Platera

[blok][imglewa]https://genealogia.okiem.pl/foto2/albums/userpics/10001/thumb_leon_plater_2.jpgW końcu maja dowiedzieliśmy się z przerażeniem (loc.cit.str. 12) że Leon został nagle pod silną eskortą przeprowadzony z turmy na przedmieście, gdzie przebywał z politycznymi przestępcami, do więzienia w fortecy pod Nr.1, gdzie zwykle ostatecznie umieszczano nieodwołalnie na śmierć skazanych. Tam mu (26-go maja (st. st.).oznajmiono, żeby był gotów, bo nazajutrz rano miał być stracony; znaleziono go spokojnie piórkiem rysującego na papierze: prosił o księdza, przyzwolono i pełniący obowiązki proboszcza ks. Bolesław Aleksandrowicz ( w późniejszym czasie skazany na ciężkie roboty i zmarły po drodze w Tiumieniu) otrzymał pozwolenie od komendanta spędzenia z nim nocy przedśmiertnej. W największym skupieniu na ciągłej modlitwie przy rozmowie w wyższym nastroju duchowym zeszła ta noc ostatnia. Leon się spowiadał, otrzymał ostatnie sakramenty, darował winy tym, którzy się przyczynili do jego zguby, dziękował Bogu, że mu pozwolił być ofiarą w dobrej sprawie, ofiarował śmierć swoją za Ojca świętego i nieprzyjaciół kościoła, Ojczyzny i tak pokrzepiony na duchu doczekał ranka. Prosił o widzenie się matką i siostrami, które były w tym celu przybyły ze wsi do Dyneburga; o pożegnanie się z nimi, braćmi; tego ostatniego jemu i nam odmówili. Otrzymaliśmy tylko od niego karteczkę ( którą chowam w medalionie wraz z jego włosami, przyp. autora Wspomnień) pożegnalną następującej treści: „Kochani drodzy moi bracia ! Nie sądzono nam widzieć się na tej ziemi, - mocno mnie to boli. Przyjmcie moje uścśnienia choć tylko listownie. Błogosławię Was, przyciskam do serca. Dowidzenia w lepszej kiedyś krainie – kochający Was brat Leon 27 maja 1863 r.” i przytem rozporządzenie pośmiertne odnośnie legatów [ dla – sług, którzy mu towarzyszyli z prośbą o zapłacenie kilku drobnych minimalnej wartości długów. Matkę i siostry jakoż kilku krewnych do niego dopuszczono, przyjął z największą pogodą i spokojem, prosił, aby się nie martwiły, bo ta śmierć to dla niego szczęście … Stracenie Platera

Siadł z księdzem, który przez cały czas łez swoich pohamować nie mógł, na wóz i bez najmniejszego przerażenia dojechał na miejsce gdzie miał być stracony, za fortecą na piaskach, na lewo od fortu Dynebursko – Ryskiej kolei; tam mu włożono koszulę śmiertelną po zdjęciu wierzchniego ubrania, i salwa z karabinów położyła w jednej chwili koniec temu szlachetnemu życiu ! Licznie zebrana publiczność, nawet Rosjanie, mianowicie oficerowie, mocno byli przejęci bohaterstwem tego zgonu. Panowie Storożenko, Panjutin, gen. Dlotowskj i inni przyglądali się z wałów fortecznych tej egzekucji…
Działo się to o jedenastej przed południem. Myśmy w więziennym szpitalu wiedzieli o tym i klęcząc przy oknie zakratowanem słyszeli salwę, która nas pozbawiła brata.
(Ibidem str. 13 -14).

Gdzie jest grób Leona Platera ?

Natychmiast po rozstrzelaniu Leona zakopano go tamże i wojsko, jak to jest w zwyczaju, podeptało mogiłę, przechodząc po nie kilkakrotnie; postawiono straż, i wszystko się rozeszło. Ale po północy przybył oddział z trumną, wykopano zwłoki i wywieziono.

Pamiętniki Jakóba Gieysztora z lat 1857-1865. T. 1
Pisownia orginalna



LIST LUDWIKI PLATERÓWNY

Fragment listu Ludwiki Platerówny, siostry Leona, (p. str. 114) do jej ciotecznego rodzeństwa: Władysława i Oktawii Sołtanów - znalezionego w papierach ś. p. S. Marii (Sołtan) w Szymanowie12)
Dynaburg, 28 maja13) 1863 r.


Moi kochani i najdrożsi,
Ofiara się spełniła - Błonia Dynaburskie zbryzgane zostały krwią niewinną, a w niebie przybył, jak się tego spodziewać można: męczennik i święty - daj Boże każdemu tak umierać! Kto ostatnie chwile przeżył z tym na śmierć skazanym Barankiem i widział jego gotowość, jego wiarę, jego ufność w Ranach Zbawicielowych. i ten wyraz nieziemski jego oblicza, kto słyszał, kto ostatni mu dał pocałunek z uśmiechem: do zobaczenia w Ojczyźnie niebieskiej! Ten pojmie uczucia pierwszych chrześcian. Pojmie, że nie płakali, żegnając się z najdroższymi istotami idącymi na. śmierć męczeńską, lecz zazdrościli im!
Nic nie pomogło zeznanie biednej pani Zygmuntowej [Bujnickiej]. Wyrok w sobotę już był podpisany - w niedzielę spauzowano, bo święto - ale pod wieczór ksiądz [Aleksandrowicz, proboszcz dynaburski, który na wygnaniu zakończył niedługo potem życie] otrzymał wezwanie, aby na 8-ą wieczór stawił się w fortecy dla przygotowania na śmierć przestępcy politycznego i przebycia z nim nocy, jeżeliby te-o go sobie życzył.
Nam nic nie oznajmiono i tak byliśmy wszyscy w okrutnej niepewności. Nazajutrz z rana dopiero przyszło nam pozwolenie przybycia do fortecy dla widzenia się z Leonem.
Mama i siostry już były - pojechaliśmy więc z Ludwikiem [Plater-Zyberk] i Leonem Roppem. Wprowadzono nas do tego więzienia, które całą noc było rajem, całą noc modlitwy, rozmyślania, wyznawania najdrobniejszych przewinień, kilkakrotnie. powtarzanych spowiedzi, a zakończona Mszą św., komunią, Ostatnim Namaszczeniem. Nie! Uczuć naszych spisać nie zdołam, gdyśmy się z tym najdroższym dziecięciem serca naszego spotkały, braciom tej ostatniej pociechy nie dozwolono. O jakaż to była rozmowa między nami! Pełna najczulszej już nieziemskiej miłości! Ściskaliśmy się, błogosławili i pocieszali nawzajem.
- To moja nadzieja cała - mówił Leoś drogi, wskazując na ukrzyżowanego. Spodziewam się, że mi źle nie będzie, jednakże módlcie się, żeby się szczęśliwiec odbyło.
A matka nasza: Dziecię moje drogie, pamiętaj tylko na te słowa, które Zbawiciel wyrzekł z Krzyża: "Dziś ze mną będziesz w raju" i proś, abyś je usłyszał. - Tak, tak, ja też częsta sobie je powtarzam.
Ale cóż, wszystkiego wam napisać nie mogę, ba ta nie do napisania! Trzeba było widzieć go siedzącego na łóżku między mamą a mną, uśmiechającego się do nas, trzymającego nas za ręce, trzeba była go słyszeć mówiącego tak słodko i łagodnie. Wincenty, nasz poczciwy, stary sługa, przypadł z płaczem da nóg jego. Ksiądz co moment oczy ocierał. Mama wszystko z wielką mocą i męstwem przeniosła. Świętość od niego wychodząca i moc z góry idąca, wszystka nas widać umacniała. Pożegnaliśmy się z uśmiechem, bez szlochów, bez rozpaczy, do zobaczenia w lepszej krainie.
Mamie do nóg upadł prosząc o błogosławieństwa; wszystkich kazał pozdrowić, uściskać, was szczególnie wspominając. Patem ludzie jego [z oddziału] skazani na rozmaite kary przychodzili do niego na pożegnanie; przez odmykające się drzwi komnatki więziennej jeszcze na nas spoglądał, jeszcze do nas się uśmiechał. - Potem wyjść nam kazano. Wojska zbierać się zaczęło. Kazano nam odjechać, ale widziałam go jeszcze jak wyszedł, lekko wskoczył na wóz, krzyżyk wziął z rąk księdza z wyrazem twarzy niewypowiedzianym, jeszcze nas spostrzegł, jeszcze najmilej nam się ukłonił.
Chciałam z nim odbyć bolesną drogę, ale już blisko nie było można dla mnóstwa wojska, w tłumie zaś nie chciałam. Pojechałyśmy wszystkie da Kościoła odmawiać modlitwy za drogiego konającego, któremu Sąd Boży musiał być łaskawszy od sądu ludzkiego. Reszty szczegółów dowiecie się od p. Wincentego Szadurskiega.
Admiracja ludzka i sława światowa mała mię obchodzą wobec sprawy wiecznej zapewnianej, jak mniemam, drogiemu dziecku naszemu.
Oto są ostatnie sława, które skreślił nie wiedząc czy nas będzie mógł widzieć: "Matko droga, do ciebie się obracam, błogosław mi na drogę wieczności, przebacz mi wszelkie maje uchybienia, a nie oddawaj się zbytecznie żalowi. Mam mocną nadzieję, że mi tam dobrze będzie.
Bracia kochani, ostatki licznego gronka naszego. Młodszy wiekiem od was błogosławię was z serca prawem konającego! Proszę was, pamiętajcie a moich biedakach, tak jakbym ja o nich pamiętał, gdybym żył - gorzki żywot ich czeka. Dłużników moich, jak tylko będzie z czego, zaspakajajcie. Siostry maje drogie, przyciskam was do kochającego serca. Przeszłej nocy śniłem Celinkę klęczącą w modlitwie. Módlcie się wszystkie za mają duszę, Władysławie i Oktawciu, wiecie, jak was kocham! Błogosławię dziatki wasze. Kuzynkowie kochani, kuzynki i krewni bliżsi i dalsi, niech was Bóg pocieszyć raczy i niech wam wszystkim wynagrodzi za wasze dla mnie współczucie - umieram chętnie, ba widzę wolę Boską.
Dowidzenia w lepszej krainie. 27 maja 1863 r."

http://platerak.republika.pl/konarski.html