Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

List (wspomnienie Tadeusza Walewskiego)

12.04.2024 13:31

LIST
nadesłany z Guberni Wołyńskiéj.

Kochany Henryku! Wiadomość o śmierci Tadeusza Walewskiego musiała cię tak zasmucić, jak mnie ciężko dotknęła. Scisłemi towarzyszami życia są smutek i boleśne straty. Młodość tylko rzuca na ich posępne postacie różnobarwne szaty urojeń i nadziei, i jeżeli nie wesołym, to przynajmniéj śmiałym krokiem bieży ku oddalonéj przyszłości, wabiącéj urokiem tajemnicy, aż póki na jéj fodowatéj powierzchni nie pogasną ogniki imaginacyi, aż póki serce nie oskorupieje zimną powłoką doświadczenia. Doświadczenie - ten ciężki a często smutny nabytek życia, który wtenczas możnaby nazwać skarbem, kiedy jego posiadanie nie okupione najgorętszemi poczuciami serca !.... Im więcéj sił i życia, tém łatwiéj zabliźniają się rany. Ale przychodzą lata, w których każdy mniéj zdolny i mniéj pochopny do zawiązania téj sercowéj ścisłości, będącéj urokiem życia, gdzie każda strata otacza pustkowiem smutku, po którém tylko samotne błąka się wspomnienie, tak, że grobowy kamień, pod którym spoczywa coś ukochał, przytłacza i serce twoje; a kiedy dusza wyrywa się do téj wielkiéj myśli zapomnienia czy pociechy, zwanéj wiecznością, reszta bytu, z twarzą obróconą do przeszłości, odbywa się na wolę przeznaczenia.

W złotej epoce wieku, bo w latach młodości zawiązały się moje stosunki z Tadeuszem Walewskim, przylgnąłem całém sercem do człowieka, którego dowcip zachwycał, rozum zadowalniał, szlachetne uczucia serca, miłość ludzkości, poświęcenie się, hołd cnocie, współczucie niedoli, ustaliły we mnie wiarę w wysokie powołanie człowieka, tak, że egoizm, drobnostkowość i tém podobne wady moralne uważałem za złe trafunkowe. Te przekonanie, będące wynikiem uczuć, któremi mnie natchnął obraz życia Tadeusza, po kilkunastu latach starcia się z rzeczywistością, pozwalam nazwać illuziją, ale że jest pociechą, kto śmie zaprzeczyć? Dzisiaj kiedy nie wiele i to siwych włosów spada na czoło, na którém doś wiadczenie zmarszczkami wypisało odpowiedź na zapytania młodości, stratą przyjaciela zostawia w sercu pustkowie, po którém jak bluszcz po mogiłach rozściela się wspomnienie, ten opiekuńczy duch ruin i grobów, widzialny tylko współczuciu, cieniem swych skrzydeł osłaniający drogie pamiątki przed obojętném okiem gawiedzi.
To są moje osobiste uczucia; ale gdyby mi. śmierć Tadeusza dawała prawo sądzić go obojętnie, o jako człowieka w stosunku do towarzystwa, z całą bezstronnością prawdy wyrzeknę, że Tadeusz Walewski był niepospolitym człowiekiem. Każdy co wychodzi z tak zwanéj rutyny, co wewnętrzną siłą przekonania stwarza typ, odrębność postępową, jest wyższym nad tłum ludzi, którzy na wodzy przesądów i fałszywych mniemań, jak dzieci na paskachinéj sobie. nianiek, chromają po świecie; każda odrębność jest niepospolitą. Tadeusz Walewski urodził się w 1794 roku, w jednéj z najmożniejszych rodzin, nie tylko na Wołyniu, ale w całéj Polszcze; matka jego, Księżniczka Józefa Lubomirska wniosła w dom jego, przy wdziękach osoby, kilkunasto-milionową fortunę.
Dziwnym był ten koniec XVIlgo wieku. Wówczas bogata szlachta Polska biegła szukać w Paryżu téj pozornéj cywilizacyi, któréj wzorów w obcowaniu z ówczesną francuską arystokracyą nabywała, przenosząc na ziemię swoją zalotne i ułudne przywary, a feudalne przesądy tego zgniłego towarzystwa. Można szlachta Polska szukała siły tam gdzie już życie ustawało; a dotknięta została szkaradną zarazą cudzoziemczyzny, bez żadnéj żywotnéj idei w sa W takim to chaosie rósł Tadeusz.
Miłość samotności i pięknéj natury jest wspólną wszystkim ladziom wyższych usposobień. Przyroda, ta wielka księga mądrości, w któréj przez tyle tysięcy lat wyższe umysły czerpają naukę, na którą wylała się cała myśl piękności Stworzyciela, będzie wiecznym powabem dla serc i rozumów. Pełen tego uczucia Tadeusz, nie zasklepił się w jednym z tych na żółto wyfarbowanych pałaców ale w pięknéj i powabnéj zaciszy, zwanéj Himernią, skromny i gustowny wybudował domek. Piękny las dębowy, czerstwy i zielony, jak jego młodość naó wczas, obszerne oblewa jezioro, urocze zwierciadło czystéj i przejrzystéj wody, jak tło duszy cnotliwego. W skromnych salonikach wiejskiego domku, znalazłeś kilka posągów z marmuru, kilka portretów pędzla Baciarellego lub Lampiego, kilka obrazów włoskiéj szkoły, niezrównanéj prawdy szkice Orłowskiego, a wszędzie czystość, porządek, harmonija dawały miarę wyższego ukształcenia właściciela. Tam piękna i dobra jak anioł, pani Anna, jak poranek dnia majowego, urokiem wdzięków jaśniała towarzystwu, a pełen satyrycznéj prawdy i dziwnéj giętkości dowcip Tadeusza był powabem słuchaczy, a często zbawienną nauką. Uczucie osobistéj godności objawiało się w nim silnym wstrętem do téj konwencyonalnéj wystawy, tych teatralnych grymasów, któremi wielu nicość swoję pokryć usiłują; dowcip jego był nieubłagany dla wszystkiego co było fałszywą manierą, przesadą, pretensyą do effektu; wszystko co go otaczało było dziwnéj prostoty i skromności, jak jego życie, ubiór nawet, we wszystkiem jakaś swoboda; przytém dziarskość, niby powiew téj przeszłości, tego wielkiego ducha Ukrainy, który od tylu wieków spoczy wał pod zieloną darnią mogił i kurhanów, nim go czarodziejska łutnia Bohdana na świat wywołała. Jeżeli niektórzy naśladowcy Tadeusza prostotę do kozaczéj rubaszności przesadzili, to nie może stanowić krytyki pierwowzoru. Czyż geniusz Walter-Scotta nie dał popędu téj literaturze, któréj cztero-tomowe utwory zalegały księgaroie, z pretensyą do historycznego romansu ?- Czyż natchnienie Malczewskiego, pełna czarownéj potęgi gęśla Bohdana, nie zaludniły ukraińskie sioła płemieniem gęśłarzy, stękających i jęczących na całą gammę fałszywych tonów, jakieś wymarzone dumy, tak, że wszystkie kukułki rodzinnych gajów, wszystkie czajki zielonych stepów, aż w Poleśkich lasach szukały schronienia przed ich jękliwemi zaklęciami !- Każde paśladownictwo jest hołdem, oddanym wyższości pierwowzoru. - Ci co są twórcami szkoły w literaturze lub sztukach pięknych, jak i ci co są naczelnikami koteryj towarzyskich, są zawsze niepospolitymi ludźmi. Praktyczne życie Tadensza, pełen satyryczněj prawdy dowcip, był plagą na niewieściuchostwo młodzieży; - przed pociskiem jego słowa kryły się żelazka do włosów, pomady, pachnidła, kosztowne cacka, w które się rozdrabia życie bez celu ;- z nie jednéj twarzy, skurczonéj cudzoziemczyzny chorobą, spędził ten zfrancuziały grymas, tak dziwnie na Sarmackiém obliczą wyglądający, i w tém wpływ jego przykładu i słowa był zbawienny .- Są ludzie uczeni, co wyglądają na świecie jak Dykcyonarze w Bibłiotece; nie szukasz ich w chwilach tęsknicy, w chwilach zapragnień umysłowych: zą tylko przewodnikami w specyalnych poszukiwanisch. Bo tylko rozum z dowcipem, jakim był obdarzony Tadeusz Walewski, wywiera wpływ na otaczających; z zadziwiającą łatwością pojmował on najzawilsze zadania nankowe, i siłą dowcipu praktyczną nadawał im formę. Wzniosła poezye, opowiadanie pięknego czynu, widok szlachetnéj niedoli, wywoływały łzy do oczów jego, tak silne i gorące są uderzenia niepospolitego serca dla wszystkiego co jest piękne i dobre.

W tém czarowném ustroniu, zwaném Hamernią /Hamarnia/, czarna jak smutek jodła i kilka posępnych świerków, porasta na miejscu gdzie stał domek Ferdynanda Slaskiego, towarzysza młodości, jednego z najczulszych przyjaciół Tadeusza Walewskiego; od czasu jak go śmierć zabrała, te kilka drzew grobowych smutnie się kołyszących, zostały jedyną a bolesną pamiątką; wiele lat upłynęło od téj straty a Tadeusz, co jak skowronek żył ze słońcem i przyrodą, co każde drzewo własną pielęgnował ręką, nigdy nogą nie postał w téj części ogrodu. Na kilka dni przed jego wyjazdem za granicę, już dotknięty chorobą, która go nam zabrała, przejeżdżał się ze mną konno po pięknie wyszosowanych aleach Hamerniańskiego parku: „Słaby jestem, wyjeżdżam i pewno nie wrócę-rzekł do mnie-muszę jeszcze tam pojechać !- i z westchnieniem wskazał mi miejsce gdzie stał domek Slaskiego; ledwie kilkadziesiąt przebiegliśmy kroków, pokazały się nam smutne drzewa, opadły ręce Tadeuszowi i potok łez puścił się po twarzy. „Nie, nie mogę!«-rzekł i zwolna zwróciliśmy ku domowi. Jechałem w milczeniu szanując ten wielki smutek. Kto tak czuć umiał, był niepospolitym człowiekiem; kto umiał tak kochać, takie uczucia obudzać, musiał być i był też kochanym.
Qui utilia monet, non qui multa novit sepiens est.
Tą sentencyą kończę mój list do ciebie, który tyle bolesnych obudził w sercu pamiątek .- Bądź zdrów.
W. K.

[Gazeta Warszawska 21.4.1855]