Portal w trakcie przebudowywania.
Niektóre funkcje są tymczasowo wyłączone, inne mogą nie działać poprawnie.

Świebodzińskie ciekawostki historyczne.

29.03.2010 23:37
Najstarszy dokument dotyczący Świebodzina

Świebodzin wchodzi na arenę dziejów dość niespodziewanie, w roku 1302, wspomniany w dokumencie powstałym w skryptorium paradyskim. Drobna wzmianka o Gniewomirze ze Świebodzina, pozwala większości historyków kojarzyć tę miejscowość z obecnym miastem Świebodzin (np. Korcz 1985, 69, Wędzki 1970, 402). Czasami podnosi się jednak możliwość innej identyfikacji tej nazwy, m.in. z osadą w okolicy Buku pod Poznaniem (Kozierowski 1915, 282; Jurek 1993, 53). Na pewno zupełnie nieuprawnione jest sięganie do wcześniejszych świadectw dokumentowych: z roku 1247, gdzie wymienia się "Zhibansim", czyli wielkopolski Zbąszyń (KDW 262) oraz falsyfikatu datowanego na rok 1251, w którym mówi się o Świebodzinie ("Schwibussen"), a który uchodzi za wytwór najpewniej dopiero wieku XV (KDW 297). Niewątpliwie autentyczny dyplom z roku 1302, zachowany do dziś tylko w wiernej reprodukcji (faksymile), nabiera szerszego kontekstu dzięki kolejnemu aktowi z 10 grudnia 1304 roku. W tym ostatnim Henryk, książę Śląska i pan Głogowa", zatwierdza pod Wityniem umowę Bogusza Wezenborga z klasztorem w Paradyzu w sprawie Lubinicka "prope Swibozyn positam", z przyrzeczeniem opieki nad bezpieczeństwem konwentu (KDW 888). Dokument wyszedł z kancelarii księcia głogowskiego, zredagowany przez protonotariusza Fryderyka z Butense, podczas wyprawy wojennej na pogranicze śląsko-wielkopolskie. Jest on poświadczeniem przez władcę decyzji z roku 1302 (Żerelik 1984, 62) i potwierdza ówczesną kontrolę Głogowa nad Świebodzinem i najbliższą okolicą. Dalsza "kariera" osady "Swebosin" jeszcze przez kilka lat nie jest imponująca. Pozostaje ona w cieniu pobliskiej Lubrzy, o której wspomina się w roku 1312, jako miejscu lokalizacji siedziby dystryktu. jednostki podziału terytorialnego ks. głogowskiego (KDW 952). Po roku 1314 (utrata przez następców ks. Henryka Wielkopolski) ranga Świebodzina musiała wzrosnąć, skoro pięć lat potem zaliczony on został w poczet miast ks. głogowskiego ("di Stat" 1319 - KDW 1012). Zarówno Świebodzin, jak i Lubrza były wówczas ośrodkami książęcymi, oddanymi w ręce Henczka Wezenborga (Wędzki 1970). Trwałego znaczenia strategicznego nabrał Świebodzin nieco później, może w kontekście ekspansji Władysława Łokietka, kiedy wraz z odnotowanym wówczas po raz pierwszy zamkiem dostał się pod lenną zależność króla Czech - Jana Luksemburskiego (1329 - KDW 1099; por. Orzechowski 1965).

Czy można jednak coś powiedzieć o czasach wcześniejszych, jeszcze przed rokiem 1302? Osada nazywana w początkach XIV wieku "Swebosin" musiała mieć zapewne, jak większość na tym terenie, starszą genezę. Możemy przypuszczać, że sięgała przynajmniej połowy XIII wieku. Podstawy do takiego domysłu dają nam najnowsze dane archeologiczne. Odkryty w roku 1986, w obrębie granic miasta, gród obronny, dostarczył, oprócz klasycznego materiału zabytkowego (ceramika, przed-mioty z metalu, elementy uzbrojenia, moneta z XII w.), także prób drewna, umożliwiających datowanie umocnień tego obiektu, najpóźniej na połowę XIII w. (Kara, Krąpiec 2000). Te tzw. dendrodaty odnoszą się zapewne do ostatniej przebudowy grodu; okres jego założenia sięgał prawdopodobnie zarania wieku XII. Przesuwamy w ten sposób początki kształtowania się ośrodka osadniczego w Świebodzinie o przynajmniej 200 lat. Powstałe w pobliżu późniejsze miasto, wykorzystało wszelkie walory położenia tego grodu i znanej osady "Swebosin" (por. Tuszyński 1988). Tracą obecnie znaczenie dawniejsze tezy o istnieniu i wczesnej chronologii grodu w samym Świebodzinie (por. Geneza miasta... 1951), a bardziej realna wydaje się hipoteza E. Dąbrowskiego (1975) o przejęciu roli grodu z IX-XII wieku w Grodziszczu przez kompleks osadniczy Świebodzina.

Co do treści i redakcji dyplomu z roku 1302, to jest on typowym dla tych czasów prywatnym aktem poświadczeniowym, spisanym gotycką kursywą dokumentową. W związku z nie zachowaniem oryginału trudno coś powiedzieć o jego cechach zewnętrznych, poza tym, że był wykonany na pergaminie i uwierzytelniony pieczęcią, najpewniej Bogusza Wezenborga (herb z postacią tura). Cechy wewnętrzne dokumentu kształtował zwykle określony formularz kancelaryjny, w tym przypadku paradyski. Jest on jednak znacznie uproszczony. W protokole wstępnym wymienia się tylko imię wystawcy i adres, czyli wszystkie osoby, do których dotrzeć mogła treść pisma. Treść właściwa to oświadczenie woli Bogusza przejęcia w dożywotnie lenno od cystersów wsi Lubinicko, jego zwrotu po śmierci i chęć pochówku w klasztornych podziemiach. Istotne są środki umacniające decyzję rycerza: własna pieczęć, odczytanie zainteresowanym i pieczęć Paradyża, po której brak później śladu. Protokół końcowy stanowi niepełna lista świadków, wśród których na pierwszym miejscu znalazł się interesujący nas Gniewomir ze Świebodzina, oraz datacja, tutaj określająca moment czynności prawnej ("actum").

Komentarze (2)

29.03.2010 23:43
Dokument księcia Wacława
potwierdzający przywileje miasta Świebodzina (1418)


Jest to jedno z pierwszych źródeł, w którym wspomina się burmistrza i radę miejską w Świebodzinie. Sugeruje to, że Świebodzin był już w tym czasie w pełni ukształtowanym miejskim organizmem ustrojowo-prawnym, choć właściwa kodyfikacja nastąpiła nieco później (1469). Znaczenie tego dokumentu dla miasta polegało głównie na potwierdzeniu wcześniejszych przywilejów. Była to powszechna praktyka stosowana przez każdego kolejnego panującego. Dzięki temu miasto zapewniało sobie ochronę swoich praw i niektórych miejskich dochodów.

"My Wacław, z Bożej Łaski książę na Śląsku, Pan w Krośnie i w Świebodzinie, oświadczamy publicznie w tym naszym otwartym piśmie wszystkim, którzy je zobaczą, usłyszą lub przeczytają, że do nas przybyli nasi wierni, mili - burmistrz, rajcy i starsi naszego miasta Świebodzina ("Swebissin") i wyliczyli nam ich prawa, które oni mieli i jeszcze mają i pokornie nas prosili, żeby im je zatwierdzić; my poznaliśmy ewentualne służby i oddane usługi od nich nam licznie wyświadczone, i Łaską Książęcą im i ich legalnym następcom wszystkie ich prawa mocą tego pisma potwierdzamy. Mianowicie 40 marek"opieki", które oni nam zapłacą każdego roku obowiązkowo na św. Michała; pozostaniemy przy postanowionych 40 markach groszy my, nasi spadkobiercy i następcy, danych im i ich następcom i nigdy nie podniesiemy bez złego zamiaru.

Folwark Rohrbach z jeziorem i wszystkimi dalszymi przyległościami i wszystkie łąki, które leżą wokół miasta, wszystkie zagajniki i zarośla, które leżą wokół miasta, odcięte ogrodzeniami, które są za domem, po prawej stronie ścieżki, która prowadzi przez sad obok rowu młyńskiego; dalej jest [ów] rów granicą do jeziora, po drugiej stronie małych strumieni, które prowadzą z Zerrwinkel do [owego] jeziora; co zatem na zewnątrz strumieni jest, jest naszego miasta.

I cło za konia dwa halerze i także wszystkie czynsze wieczyste, które oni mają z ław rzeźnickich, piekarniczych i szewskich oraz jarmark solny i 5 małdrów zboża bez 3 szefli, które nasze miasto Świebodzin każdego roku otrzymuje z dużego młyna w Rzeczycy.

Szczególnie daję im i udzielam to mianowicie, że gdyby ktoś chciał ich cło obchodzić, co w obrębie mili [wokół miasta] obowiązuje, tych powinni i mogą oni przepędzić; ich prawa z tego [tytułu] biorę w opiekę. Jednak nieszkodliwych naszych żołnierzy należy uwalniać.

Mocą tego pisma postanowioną "opiekę", czynsze i prawa my zatwierdzamy, [także w imieniu] naszych spadkobierców i ich następców oraz ich prawnych następców i pragniemy je bez przeszkód a nadto spokojnie utrzymać i pozostawić bez złego zamiaru.

Dla większego bezpieczeństwa przywieszamy naszą pieczęć na tym piśmie, danym w Świebodzinie ("Swebossin") w dniu Jana Chryzostoma roku 1418 po Narodzeniu Chrystusa. Nadto czynimy [to] znanym naszym wiernym i miłym - panu Stephanowi von Lessnau [Lessnow] proboszczowi w Świebodzinie ("Swebissin"), Wilhelmowi von Gersdorf kapitanowi [zamku] tamże, Hansowi Gebelzk, Peterowi Wache, Opatzowi [Opitzowi] Gladis i Nickelowi Landiskron [Landeskron] naszemu pisarzowi. "
29.03.2010 23:46
Proces czarownic z 1662 roku

W kronice Świebodzina Samuela Gotthilfa Knispela znajduje się wzmianka o procesie 6 kobiet oskarżonych o czary. Znacznie bardziej obszerny i obiektywny jest opis tego zdarzenia w "Historii miasta i powiatu Świebodzin" Gustava Zerndta, który jako archiwista miejski miał dostęp do wielu źródeł.

I.
Tego roku procesy nad czarownicami nie należały do rzadkości. Ówczesny sędzia miejski Gottfried Beißricht musiał mieć wcale niezły wgląd w czarnoksięski proceder.
Dnia 13 lipca spalono na ołobockim wygonie za trzecim wiatrakiem nie mniej niż 6 kobiet. W kronikach starannie odnotowano ich nazwiska oraz nazwy miejscowości, z których pochodziły. Miał ponadto pewnej czarownicy diabeł kark ukręcić, a inna powiesiła się w wiezieniu. Jakże dobrze ma obecnie kobiecy ród, że może w spokoju dożywać starości! [...] Nie mógł jednakże miejski sędzia zbyt długo przeżyć czarownic. Rzuciły one nań tak silny urok, że musiał zemrzeć 6 sierpnia tegoż roku.

II.
"W tym czasie dotarła tu również groza procesów nad czarownicami. Sędzią miejskim był Gottfried Beißricht. Nie chciał on, w dobie powszechnych prześladowań osób podejrzanych o czary, okazać się opieszałym i wyłapywał je, gdzie tylko mógł je wykryć. Dnia 13 lipca zapłonęły przerażające stosy na ołobockim wygonie za trzecim wiatrakiem. Mieszkańcy miasta i okolicy ściągnęli gromadnie, by napawać się mękami owych niewinnych ofiar. Kroniki odnotowują nazwiska tych biednych kobiet. W kronice Alsinowskiego zwą się one: córka słodownika Hansa Weberske i Hansa Radezimmera, obie ze Świebodzina. Z Ołoboku, do którego sztuka czarnoksięska wdarła się chyba znacznie głębiej a moc zabobonu i szaleństwa jeszcze mroczniej omotała swoimi czarnymi skrzydłami rozumy odszczepieńczych chłopów, przywleczono cztery godne litości i współczucia ofiary tego pogromu: Frau Graf, Pichin, Hentschkin i Schweineschneiderin. Jedna czarownica już wcześniej zeszła z tego świata; diabeł miał jej rzekomo ukręcić kark, a inna odebrała sobie życie w więzieniu. Ale, jak podaje Knispel, nie długo miał sędzia miejski przeżyć swoje ofiary. Rzuciły one na niego czary tak skuteczne, że zmarł on 6 sierpnia, a więc niespełna cztery tygodnie po nich. Dziwnym zbiegiem okoliczności nasze archiwum nie dysponuje aktami tych procesów. Czy już wówczas przekazano je wyższej władzy do zaopiniowania? A może jakaś obca ręka przywłaszczyła sobie ten właśnie tom, tak cenny dla poznania historii procesów owych czasów na naszym terenie? Dotychczas niczego na ten temat nie udało się wydobyć na światło dzienne. "